5°   dziś 10°   jutro
Niedziela, 24 listopada Flora, Emma, Emilia, Chryzogon, Jan, Aleksander, Roman

antyTusk

Dołączył do portalu: 2011-05-19 08:25:40
Ostatnia aktywność:

Wpisy na forum: 161

,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Chodzi Ci o „Zamach w Smoleńsku" autorstwa Leszka Szymowskiego..

2011-05-19 08:25:40
KRAV MAGA

Raczej będzie ciężko znaleźć kogoś kto posiada lub prowadzi tu sekcję KRAV MAGA-i

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Znamy przebieg katastrofy smoleńskiej Amerykańscy i polscy eksperci zespołu sejmowego Antoniego Macierewicza zrekonstruowali przebieg ostatnich sekund lotu maszyny, na pokładzie której zginęło 96 Polaków, w tym para prezydencka i najwyżsi dowódcy polskiej armii. Fakty są jednoznaczne: do katastrofy nie mogło dojść bez udziału osób trzecich. Ostatnia prezentacja Zespołu Parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza to efekt równoległych badań amerykańskich i polskich ekspertów. W USA wiodącą rolę odegrali prof. Wiesław Binienda i dr Kazimierz Nowaczyk, w Polsce – grupa fizyków, którzy na razie wolą nie ujawniać swoich nazwisk. Wnioski, do jakich niezależnie od siebie doszli naukowcy z Polski i Stanów Zjednoczonych, pokrywają się w 100 proc. Z prezentacji, będącej syntezą ustaleń uczonych, wyłania się całkowicie inny obraz wydarzeń niż zaprezentowany przez MAK i komisję Jerzego Millera. Ostatnie sekundy lotu Badania ekspertów podważają oficjalną wersję katastrofy mówiącą, że Tu-154 zaczepił o brzozę, stracił w wyniku tego zderzenia fragment lewego skrzydła, po czym obrócił się o 180 st. i spadł na ziemię. Z analizy danych pochodzących z systemu TAWS i komputera pokładowego (wysokości samolotu w ustalonych momentach i położeniach geograficznych) oraz parametrów lotu zamieszczonych w raportach MAK i w raporcie komisji Millera (przeciążenia i kąty określające stopień przechylenia i pochylenia samolotu) wynika, że: 1. Kontakt samolotu z brzozą przy bliższej radiolatarni i z brzozą, która miała odciąć fragment skrzydła, w ogóle nie miał miejsca. Tu-154 przeleciał bowiem ok. 14 m nad tymi drzewami. „Są to rachunki dokonane przez naukowców z Polski, wielokrotnie sprawdzone. Jesteśmy przekonani o ich słuszności” – stwierdził podczas prezentacji zespołu parlamentarnego dr Kazimierz Nowaczyk. 2. Samolot stracił część skrzydła 69 m za brzozą, na wysokości 26 m nad ziemią. Eksperci udowodnili, że element ten nie mógł urwać się na brzozie i znaleźć się 111 m (!) od niej (tak twierdzili specjaliści z Rosji i z komisji Millera), gdyż według symulacji komputerowej po takim zderzeniu upadłby na ziemię w odległości 10–12 m od drzewa. 3. Nawet gdyby Tu-154 zaczepił o brzozę, nie straciłby w wyniku tego zderzenia fragmentu skrzydła. Udowodniła to symulacja komputerowa dokonana przez prof. Biniendę przy użyciu specjalistycznego programu LsDyna3D. By przekonać sceptyków, prof. Binienda przeprowadził eksperyment kilkakrotnie, zawyżając niektóre parametry ponad stan faktyczny (gęstość drewna brzozy, średnicę drzewa itd.). 4. Równocześnie z momentem utraty fragmentu skrzydła (co nastąpiło, jeszcze raz podkreślmy, na wysokości 26 m nad ziemią) maszyną zachwiały dwa duże wstrząsy, odnotowane przez skrzynkę ATM (parametrów lotu). Właśnie wtedy doszło do zmiany kursu tupolewa. 5. Dwie sekundy później, gdy Tu-154 był ok. 15 m nad ziemią, samolot utracił zasilanie i przestał działać komputer pokładowy, a jego dane zostały zamrożone. To ich odczyt przez amerykańskiego producenta jest źródłem prezentowanej przez prof. Biniendę i Nowaczyka analizy. Maszyna znajdowała się wówczas ok. 60 m przed miejscem pierwszego zderzenia z gruntem. Pierwsza profesjonalna rekonstrukcja Za badaniami zaprezentowanymi przez zespół Macierewicza stoją fachowcy, których kompetencje są nie do podważenia. Kazimierz Nowaczyk jest doktorem fizyki, pracującym obecnie na Uniwersytecie w Maryland (USA). Prof. Wiesław Binienda jest dziekanem wydziału inżynierii Uniwersytetu Akron w stanie Ohio oraz członkiem grupy ekspertów ds. badań katastrof lotniczych takich instytucji i firm jak NASA, FAA oraz Boeing. Może się także pochwalić doktoratem z dziedziny badania wytrzymałości materiałów, honorowym członkostwem Amerykańskiego Stowarzyszenia Inżynierów Lądowych (ASCE) i stanowiskiem redaktora naczelnego „Journal of Aerospace Engineering”. W pracach przedstawionych w piątek 25 listopada brał udział także prof. Braun, jeden z najbardziej doświadczonych uczonych NASA. Znaczenie prezentacji przygotowanej przez obu uczonych jest ogromne. W przeciwieństwie bowiem do ustaleń Rosjan i komisji Millera, analiza ekspertów Zespołu Parlamentarnego Macierewicza oparta jest na obiektywnych danych i przy użyciu fachowego oprogramowania. – Waga tej prezentacji polega także na tym, że dwa różne zespoły, polski i amerykański, badając według różnych metodologii dwa inne fragmenty tego samego lotu – jedni trajektorię, drudzy oderwanie skrzydła – doszli do tych samych wniosków. Ustalili m.in., że samolot leciał na wysokości, na której nie mógł zetknąć się z brzozą i że skrzydło utracił na wysokości 26 m nad ziemią. Oczywiście, ponieważ mamy do czynienia z analizą naukową, jesteśmy świadomi tego, że posługując się uzyskanymi danymi zakreślamy wynikom pewną granicę tolerancji. Gdy prof. Binienda mówi o tym, że skrzydło oderwało się od samolotu 69 m za miejscem, gdzie rośnie brzoza, to trzeba przyjąć, że mogło to być kilka metrów wcześniej lub kilka metrów dalej. Nasza prezentacja dokładnie odzwierciedla zapis zachowania się samolotu pozostawiony w rejestratorach parametrów lotu i w systemie TAWS oraz FMS (komputera pokładowego) i ostatecznie podważa całkowicie bezpodstawną tezę o odwróceniu się samolotu i utraty fragmentu skrzydła po uderzeniu w brzozę – mówi Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu ds. katastrofy smoleńskiej. Poseł PiS zwraca szczególną uwagę na odnotowane w skrzynce ATM dwa wstrząsy, pokrywające się w czasie z oderwaniem się skrzydła i ze zmianą kursu samolotu, a poprzedzające przerwanie pracy komputera pokładowego. – Chociaż powód tych gwałtownych wstrząsów nie jest znany, to jedno jest pewne: nie ma żadnej naturalnej przyczyny, która mogłaby do nich doprowadzić, tak samo jak nie ma żadnej naturalnej przyczyny utraty przez samolot fragmentu skrzydła na wysokości 26 m nad ziemią – mówi Antoni Macierewicz. I dodaje: – Trzeba jasno powiedzieć to, czego tak boją się rządzący i duża część establishmentu. Przeprowadzone analizy i badania wskazują z dużą dozą pewności, że do tragedii TU-154M w dniu 10 kwietnia 2010 r. doszło na skutek działania osób trzecich. Ta hipoteza śledcza – zawieszona, jak mówił prokurator Seremet, 1 kwietnia br. – musi być natychmiast podjęta na nowo. Trzeba zresztą przypomnieć, że wynika to także z publicznych oświadczeń prokuratury, która w dniu 26 lipca br. stwierdziła, że samolot utracił zasilanie energetyczne na wysokości 15–17 m nad ziemią. Nie sądzę zresztą, by dziś ktokolwiek był gotów bronić tezy o ułamaniu skrzydła przez 40-centymetrową brzozę… Ostatnie prace przedstawione przez Zespół pokazują więc, co naprawdę zdarzyło się w Smoleńsku: kapitan Protasiuk sprowadzał samolot zgodnie z przyjętymi założeniami do momentu, gdy jak wcześniej przypuszczał, będzie konieczne „odejście w automacie”. Takie odejście rozpoczął. Proces ten odzwierciedla wyznaczona przez dane TAWS i FMS trajektoria lotu. Przez cały czas samolot znajdował się na bezpiecznej wysokości i nigdy nie zszedł poniżej poziomu pasa lądowania, co kłamliwie zarzuca rosyjska propaganda i pseudoeksperci. Gdy samolot zaczynał się wznosić (właśnie ok. 69 m za miejscem, gdzie rośnie brzoza), na wysokości ok. 26 m doszło do dwu silnych wstrząsów, urwało się skrzydło i rozpoczęła się katastrofa, której kluczowym momentem stała się utrata zasilania. http://niezalezna.pl/19665-znamy-przebi ... molenskiej

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

xyz34...wracaj do tego swojego czerwonego śmietnika ..i nie zapomnij ... klapy zatrzasnąć.

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

...po przerwie wracamy do tematu... z netu Rekonstrukcja samolotu TU-154M - Antoni Macierewicz w Poznaniu Portret użytkownika Margotte Margotte, Zapis fragmentów spotkania z Antonim Macierewiczem, które odbyło się 11 października 2011 roku w Poznaniu. W prezentacji przedstawiono wynik rekonstrukcji samolotu, widać wyraźnie, że części brakuje, ale nierówno, jeśli chodzi o dół i górę oraz oba boki. Zidentyfikowano także miejsce, od którego zaczął się proces destrukcji samolotu. a tu komentarze.. "Ten absurd z 30-centymetrową brzozą jest czymś niezwykłym, przejdzie do historii kłamstwa medialnego, które w sprawie smoleńskiej osiągnęło mistrzostwo. 38-milionowy naród, 60 tys. najwyższej jakości inżynierów, profesorów, naukowców. I nikt nie zaprotestował wobec jawnego absurdu, jawnego idiotyzmu, jawnego bezsensu, iż wielki 80-tonowy samolot mógł się rozpaść na skutek uderzenia w 30-centymetrową brzozę. Absurd tego był zupełnie oczywisty. Ale my byliśmy tak przytłoczeni pokazywaniem nam od rana do nocy, nieustannie, brzozy, łamanego skrzydła, odwracającego się samolotu, że ludzie oniemieli, nie wierząc wprawdzie w tę tezę, nie mieli śmiałości powiedzieć: "Nie, to kłamstwo, to bzdura". "Nie było ani jednej pracowni naukowej, ani jednego laboratorium w Polsce, ani jednego profesora, żeby powiedzieć: "Przecież to jest kompletne kłamstwo, przecież to jest nieprawda, przecież to jest bzdura, nasi przywódcy tak zginąć nie mogli". Można się zastanowić nad innymi przyczynami, ale tak na pewno nie było". Ale niestety nikt się nie odważył". "Jak mogło dojść do tego, że Polacy nie odważyli się powiedzieć: "To jest kłamstwo". To jest istotny przyczynek do stanu społeczeństwa polskiego. Iż można przy pomocy swoistego terroru medialnego wmówić ludziom wszystko. To są problemy, z którymi będziemy musieli się zmierzyć w najbliższych latach". "My jako naród kurczowo trzymamy się resztek nadziei, że może być tak, że nic się nie zmieni. Że można trwać w takim stanie pewnej nieodpowiedzialności. Że jeszcze chwila, jeszcze moment, jeszcze dzień, jeszcze dwa, niech trwa taka nieodpowiedzialność. Niech wychodzi do nas premier i niech mówi, że wszystko jest dobrze. Że wszystko jest wspaniale. Że nie macie się czego martwić". Antoni Macierewicz przywołał też artykuł Artura Osieckiego "Dlaczego Niemcom zależy na Unii", opublikowany w Rzeczpospolitej w tym miesiącu: "Niemcy to największy płatnik netto do unijnej kasy, a Polska to największy odbiorca unijnej pomocy z polityki spójności. Mało kto jednak wie, że z każdego euro transferowanego z Brukseli do Polski aż 85 eurocentów wraca do Niemiec. "Jest za co klepać pana premiera Buzka?". http://blogpress.pl/node/10218

2011-05-19 08:25:40
CISZA WYBORCZA

Przed ciszą .... do przemyślenia .... ku przestrodze.. http://www.granagieldzie.pl/download/file.php?id=1662&sid=800592a6176336d36761832e948711c3

2011-05-19 08:25:40
CISZA WYBORCZA

A czego się boicie? Taka cisza jakie wybory..... obym się mylił. Wystarczy zobaczyć i posłuchać co dziś bredził pRezydent....

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Nie dla idiotów.... http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Y0HiJxEUmlA

2011-05-19 08:25:40
Coś o wyborach....

Znalezione w necie....ku przestrodze :) Wpływowy poseł umiera na ciężką chorobę. Jego dusza trafia do Nieba i wita go Święty Piotr. Witaj w Niebie. Zanim tu zamieszkasz, musimy rozwiązać tylko jeden problem. Mamy to pewne zasady i nie jestem pewien, co z tobą zrobić. Jak to co - wpuśćcie mnie - mówi poseł. Cóż, chciałbym, ale mamy polecenia z samej góry. Zrobimy tak - spędzisz jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Potem możesz sobie wybrać, gdzie chcesz spędzić wieczność. Serio, ja już wiem - chcę trafić do Nieba - mówi poseł. Wybacz, ale mamy swoje zasady. Po tych słowach, Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł zjeżdża w dół, dół, dół wprost do Piekła. Drzwi otwierają się i poseł jest pośrodku pełnego zieleni pola golfowego. W tle jest restauracja, a przed nią stoją wszyscy jego przyjaciele oraz inni politycy, którzy pracowali z nim. Wszyscy są szczęśliwi i świetnie się bawią. Podbiegają do posła i witają go, ściskają oraz wspominają stare dobre czasy, gdy bogacili się kosztem zwykłych ludzi. Potem grają w golfa a następnie jedzą kolację z kawiorem i czerwonym winem. Jest także Szatan który jest naprawdę fajnym i sympatycznym gościem - świetnie się bawi i tryska humorem opowiadając dowcipy. Poseł bawi się tak doskonale, że nim się zorientuje, minie jego czas. Wszyscy ściskają go i machają na pożegnanie, gdy winda rusza w górę. Winda jedzie, jedzie i jedzie - aż drzwi się otwierają w Niebie, gdzie czeka na niego Święty Piotr. Czas odwiedzić Niebo. I tak mijają 24 godziny, w których mąż stanu spędza czas z duszyczkami na skakaniu z chmurki na chmurkę, graniu na harfach i śpiewaniu. Bawią się całkiem nieźle i nim się zorientuje, doba mija i powraca Święty Piotr. Cóż - spędziłeś jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Wybierz zatem swój los. Poseł myśli chwilkę i odpowiada. Cóż, nigdy nie myślałem, że to powiem. To znaczy - w Niebie jest naprawdę cudownie, ale myślę, że lepiej mi będzie w Piekle. Tak więc Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł jedzie w dół, dół, dół... - wprost do Piekła. Otwierają się drzwi i poseł jest pośrodku pustyni pokrytej śmieciami i odpadkami. Widzi wszystkich swoich przyjaciół ubranych w szmaty, zbierających śmieci do czarnych, plastikowych toreb. Nagle podchodzi do posła Szatan i klepie go po ramieniu. "Nie rozumiem! - mówi senator. Jeszcze wczoraj było tu pole golfowe, restauracja, jedliśmy kawior, tańczyliśmy i bawiliśmy się świetnie. Teraz jest tu tylko pustynia pełna śmieci, a moi przyjaciele wyglądają strasznie! Szatan spogląda na posła, uśmiecha się i mówi: Wczoraj mieliśmy kampanię wyborczą! A dziś na nas zagłosowałeś. Już jest po............. wyborach.

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

nie potrafisz nic sam wymyślić ....rozumiem że opisujesz miejsca bliskie twojemu sercu nie wiem i nie chce wiedzieć z którego śmietnika wpełzłeś ... bo umysłowo zatrzymałeś się na wysokości kontenera na śmieci-to twój poziom tak trzymaj niżej chyba nie spadniesz.... no nie... masz jeszcze najwyższy poziom do zdobycia .. szambo PełOwskie

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

ptanoc ... co nie zmienia faktu je jesteś i byłeś pajacem ... Przypuszczam to jest wina że jesteś jakiś taki niedopchnięty :D

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

ptanoc ... można to odnieś do ciebie hasłem Działanie takiego PAJACA jak ptanoc na tym forum i w jego życiu jest: " 1. Głupie 2. Naiwne 3. Żenujące 4. Śmieszne 5. Ble, ble 6. Niemożliwe 7. Star Trek 8. Cebula 9. Ryjówka 10. Księżyc " Powodem tego może być wadliwy materiał genetyczny albo uszkodzenia w trakcie produkcji...:)

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Katastrofa smoleńska 10 dowodów na zamach Czy pod Smoleńskiem doszło do zwykłej katastrofy, czy też do zamachu? "Gazeta Polska Codziennie" prezentuje 10 faktów, świadczących o tym, że do śmierci 96 osób na pokładzie Tu-154 przyczyniły się osoby trzecie. 1. Gdy samolot znajdował się na wysokości 15 m nad ziemią, zanikło zasilanie głównego komputera pokładowego FMS i rejestratorów lotu. Polski Tu-154M był wówczas ok. 60-70 m przed miejscem pierwszego zderzenia z gruntem. Ani MAK, ani komisja Jerzego Millera nie potrafiła wyjaśnić tego faktu, potwierdzonego m.in. przez polską prokuraturę wojskową. 2. Prof. Wiesław Binienda, ekspert od katastrof lotniczych współpracujący m.in. z amerykańską NASA i koncernem Boeing, udowodnił, że skrzydło Tu-154 nie mogło zostać urwane po zderzeniu z brzozą. Ustalenia te potwierdził naoczny świadek, Nikołaj Bodin, który w prokuraturze stwierdził: "W momencie zderzenia z drzewem nie zauważyłem, aby na skutek tego zahaczenia o drzewo odpadły jakiekolwiek części samolotu. Po uderzeniu w drzewo samolot kontynuował lot w kierunku zachodnim, przy czym w linii prostej i idąc na obniżenie lotu." 3. Sekcje zwłok, które wykazałyby prawdziwą przyczynę śmierci pasażerów Tu-154, zostały sfałszowane. Np. rosyjski protokół obdukcji śp. Zbigniewa Wassermanna pokrywa się z rzeczywistymi wynikami sekcji zwłok, przeprowadzonej w Polsce po ekshumacji, tylko w 7-10 proc. Polski rząd maczał ręce w tym oszustwie, nie wysyłając do Rosji polskich lekarzy sądowych, choć ci już w południe 10 kwietnia 2010 r. byli gotowi do wyjazdu. 4. Niespotykane rozerwanie kadłuba maszyny (nieporównywalne z innymi tego typu katastrofami Tu-154M) i jego charakterystyczne uszkodzenia, a także brak eksplozji paliwa wskazują - według niezależnych ekspertów stojących za raportem "Zbrodnia smoleńska. Anatomia zamachu" - na użycie broni termobarycznej, używanej przez Rosjan m.in. w Czeczenii. 5. Jak wynika z zeznań świadków, zdecydowana większość ciał była pozbawiona części ubrania lub całkowicie naga. Zdaniem autorów raportu "Zbrodnia smoleńska" - fakt ten pasuje do końcowej fazy wybuchu skumulowanego głowicy termobarycznej. O tym, że powstałe po takiej eksplozji podciśnienie zrywa ubrania z ludzkich ciał, mówił także w jednym z wywiadów współtwórca takich głowic - Wasilij Wasilienko. 6. "Po tym, jak samolot wyłonił się na chwilę z mgły, to był to moment, kiedy zaryczały silniki, powstał silny oślepiający błysk. Po tym błysku obserwowałem samolot przez 1-2 sekundy, próbował nabrać wysokości" - zeznał w śledztwie jeden z rosyjskich świadków, Anatolij Żujew. 7. Polska załoga Tu-154M 101 otrzymała od Rosjan karty podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, zawierające błędne dane, m.in. złe współrzędne pasa startowego. Potwierdzili to w swoich zeznaniach w prokuraturze polscy piloci wojskowi. 8. Polskich pilotów, zmylonych przez złe karty podejścia, utrwalili w błędzie kontrolerzy z wieży w Smoleńsku. Załoga Tu-154 była błędnie informowana o położeniu na kursie i ścieżce, choć w rzeczywistości samolot był ponad ścieżką i zbaczał z kursu. 9. Rosjanie kilkanaście godzin po katastrofie zaczęli niszczyć wrak, który jest jednym z najważniejszych dowodów w postępowaniu. Demolowano samolot, tnąc go piłami i wybijając szyby w oknach. Sprawa wyszła na jaw tylko dzięki dziennikarzom programu "Misja specjalna", którzy zdobyli nagranie pokazujące ten proceder. Polskich biegłych dopuszczono do wraku dopiero 17 miesięcy po tragedii. 10. Rosjanie nie przeprowadzili akcji ratunkowej. Pierwsza jednostka strażacka przybyła na miejsce rozbicia się samolotu dopiero 14 minut po katastrofie, mimo iż tragedia miała miejsce ok. 400 m od progu pasa startowego! Pojazd GAZ 4795 Regionalnej Bazy Poszukiwawczo-Ratowniczej lotniska Smoleńsk "Południowy" dojechał na miejsce katastrofy jeszcze później, bo o godz. 9:25, czyli dopiero po 44 minutach od rozbicia się samolotu. Jak wynika z zeznań świadków, kilka godzin po tragedii wiele ciał leżało obróconych twarzą do ziemi, co świadczy o tym, że nikt nawet nie sprawdzał, czy żyją. Prokurator podpułkownik Karol Kopczyk: Na chwilę obecną w naszym śledztwie nie znamy przyczyny katastrofy. Prowadzimy odrębne śledztwo. Nie jesteśmy związani ani ustaleniami Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, ani raportem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). PAP Tekst w całości ukazał się w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie" Autor: Dorota Kania, Magdalena Nowak, / Źródło: Gazeta Polska Codziennie, Za: [niezalezna.pl/16932-katastrofa-smolenska-10-dowodow-na-zamach] Łucja [www.poznajmy-prawde.blog] (15:24)

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

ptanoc .. zmień dawki butaprenu .. to cię zabije :)

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Do PO-myleńców NIGDY! Ja się z ruskim przydupasami nie zadaję. Organicznie brzydzę się kimś kto z ruskimi trzyma...

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Doradca... i co z tego ja jestem prywatna inicjatywa :) ...nawet nie należę do PIS-u i nigdy do niego nie należałem ...co zabolało...:)

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

narciarz123 ... rozumiem że tam cię wysterylizowali ...tylko zamiast jaj mózg (prędzej tego tik taka) ci wycieli

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

@Martynka Mala uwaga, ktora Tobie umknela. cytuje Wojskowa prokuratura okręgowa w Poznaniu, która prowadziła śledztwo ws. katastrofy samolotu CASA C-295 w Mirosławscu zleciła prof. Stefanowi Grocholewskiemu z Politechniki Poznańskiej zbadanie zbadanie nagrań prowadzonych pomiędzy załogą samolotu a wieżą. System ten nagrywał także rozmowy telefoniczne prowadzone przez służbowe telefony stacjonarne na terenie portu lotniczego. Prof. Grocholewski zauważył, że fragment pewnej rozmowy pomiędzy dwoma oficerami został zarejestrowany w dwóch różnych miejscach - informują dziennikarze "Superwizjera". Na zlecenie śledczych biegły miał spróbować opisać, do kogo należą głosy nagrane w kabinie, który z pilotów rozmawiał przez radio z kontrolerami, a który pilotował samolot. Prokuraturę interesowało także, czy w kabinie był ktoś jeszcze oprócz załogi. Ekspert z Politechniki Poznańskiej nie umiał jednak wyjaśnić, skąd wzięło się powtórzenie. Nie wykluczył manipulacji przy nagraniach, ale nie mógł tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością, bo prokuratura do badań dała mu kopie, a nie oryginał zapisów. Kto i po co miałby manipulować nagraniami? Sprawa jest zagadkowa, bo rozmowa dotyczyła liczby ofiar (rozmówcy jeszcze wtedy nie wiedzieli, ile osób zginęło). Czy prokuratura zajęła się tą sprawą? Z informacji "Superwizjera" wynika, że nie. Ekspertyzę zrobiono kilka miesięcy po wypadku, a jej autor zmarł pół roku temu. Nowego biegłego fonoskopa śledczy nie powołali. Samolot transportowy CASA C-295, który rozbił się 23 stycznia 2008 roku podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku w Mirosławcu, należał do 13. eskadry lotnictwa transportowego w Krakowie. W wypadku zginęło 20 żołnierzy – 16 pasażerów i czterech członków załogi. http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katas ... omosc.html MMARIOLA @ ponieważ samoloty z tak neralgicznymi dla funkcjonowania sił zbrojnych Panstwa zazwyczaj nie spadają. To porównanie rodzaju pasażerów z tych dwu katastrof raczej napawa przerażeniem, że była to celowa "katastrofa" - podobnie jak "celowe" było samobójstwo Leppera. W tych dwu katastrofach pozbyto się głowy naszych sił zbrojnych, a także zwierzchnika tych sił. To wygląda na neoKatyń zorganizowany, by "zrobić miejsce" odpowiednim następcom. Smierć Leppera dała szansę Palikotowi ( a pośrednio PO ) przejęcia elektoratu SAmoobrony. Śmierć prezydenta i jego delegacji otworzyło drogę do błyskawicznego przejęcia wszystkich newralgicznyc instytucji naszego Państwa. Smierć generałów sił zbrojnych, cenionych przez NATO otworzyło przestrzeń do nominacji również odpowiednich następców. Patrząc na to w tej perspektywnie wygląda to jak scenariusz zakamuflowanej wojny, by przejąć w sposób "nietypowy" władzę nad naszym krajem. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Polska ma dziejową szansę na unizależnienie się w dziedzinie gazu ziemnego od Rosji. A także odebrania im znacznej ilości rynku zbytu; możemy przyjąć racjonalnie, że na naszych oczach odbywa się wojna o Polskę. Polska może raz na zawsze oderwać się od strfy wpływów Rosji i jej służb - jest to bardzo realne. Jednak służby nie dają za wygraną. Niszczą i likwidują wszystkie przeszkody, które zagrażają ich interesom. Przypomnę, że kilka lat temu, Putin odświerzył doktrynę polityczną Rosji = odzyskanie pozycji mocarstwa oraz odzyskania strefy wpływów które Rosja utraciła w "pieriestrojce". W epoce kryzysu światowego, haosu gospodarczego, być może ktoś chce przejąć Polskę, jako swoją dawną republikę - bogatą w złoża gazu ziemnego. Wszak tragedia narodu Czeczeńskiego związana była ze strefą wpływów związanych z surowcami. W sytuacji zaś gdy Polska może się stać mocarstwem surowcowym, grozi nam smiertelne niebezpieczeństwo. Czy PO gra na naszą korzyść? - życie pokazuje, że PO jest atrapą za którą kryją się Rosjanie. POLDEK Link do tekstu: j/w

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

TAJEMNICE MIROSŁAWCA I SMOLEŃSKA Kilka dni temu Aleksander Ścios opublikował notkę „Zabójcze modernizacje panów w mundurach”, w której powrócił między innymi do sprawy katastrofy lotniczej w Mirosławcu, do której doszło 23 stycznia 2008 roku. Wiedziona ciekawością postanowiłam zapoznać się z raportem dotyczącym CASY oraz materiałami pokazującymi okoliczności tego zdarzenia. Jednocześnie, niejako automatycznie, porównywałam te materiały z materiałami wytworzonymi po 10 kwietnia 2010 roku i ze zdumieniem odkryłam wiele zaskakujących zbieżności. Podobieństwa między tymi dwiema katastrofami to nie tylko fakt, że doszło do rozbicia w niewyjaśnionych okolicznościach samolotów z ważnymi osobami na pokładzie, ale szereg zupełnie zaskakujących zbiegów okoliczności dotyczących samego przebiegu zdarzenia, wspólnych zarówno dla Mirosławca, jak i Smoleńska. Można wręcz odnieść wrażenie, że były to bliźniacze katastrofy, a przecież, jak mawia poeta „nic dwa razy się nie zdarza”. Pierwszą cechą wspólną obu zdarzeń jest fakt, że zarówno w Smoleńsku, jak i w Mirosławcu były złe warunki pogodowe, mgła i brak systemu ILS. Jednak to się zdarza, nic w tym dziwnego nie jest. Zaskakujące jest jednak to, że obydwa samoloty, CASA i TU 154 M , dolatując do lotniska leciały poza i ponad ścieżką schodzenia: CASA i TU 154 M znajdowały się ponad ścieżką o kilkadziesiąt metrów oraz w odchyleniu od niej na lewo . Co ciekawe w Superwizjerze z 11 października 2010 roku pt. „Co się stało z CASĄ”( http://superwizjer.tvn.pl/38487,co-sie- ... detal.html) zaprezentowano oryginalne nagranie z radaru w Mirosławcu, na którym pokazany był ostatni lot CASY. Kontrolerzy twierdzą, że widzieli samolot w prawidłowym położeniu, ale nagle z niezrozumiałych przyczyn, CASA skręciła na lewo i przepadła. Wypowiadający się wojskowi, z wieloletnim stażem, twierdzą, że zrobili wszystko, co do nich należało, nic więcej zrobić nie mogli . Nie rozumieją do dzisiaj, co się stało z samolotem. Czy czegoś to nie przypomina?? Na Siewiernym kontrolerzy również utwierdzali załogę Tupolewa w prawidłowym położeniu „na kursie i na ścieżce”, choć jak wiemy samolot znajdował się w dość dużym odchyleniu od niej. A może to nie było złe naprowadzanie, tylko ktoś zakłócił pracę radarów i urządzeń pokładowych?? Kolejną ciekawostką jest zagadka 100 metrów. Jak wszyscy pamiętają, 10 kwietnia 2010 roku polska załoga otrzymała polecenie z wieży kontroli lotów, aby zejść do 100 metrów i czekać do odejścia na drugi krąg. Sam Krasnokutskij, którego obecność na wieży w Smoleńsku pozostała do dzisiaj nie wyjaśniona, rozkazał tonem nie znoszącym sprzeciwu: „ sprowadzamy do 100 metrów, 100 metrów i koniec”. Polska załoga dowodzona przez majora Protasiuka wykonała polecenie i zeszła na 100 metrów, by na tej wysokości podjąć decyzję o odejściu. Jednak z niewyjaśnionych do dzisiaj przyczyn samolot zamiast wznosić się zaczął gwałtownie, zwiększając prędkość opadać. Pilot desperacko walczył z bezwładną maszyną, by odłączyć autopilota i odejść ręcznie drugi krąg, jednak udało mu się to dopiero kilka sekund przed rozbiciem samolotu. Po odłączeniu autopilota samolot zaczął gwałtownie przechylać się na lewo. Po badaniach profesora Biniendy bajkę o brzozie i beczce można sobie darować. Została celowo wymyślona, aby uzasadnić natychmiastową śmierć pasażerów i rozkawałkowanie samolotu. Co się stało z samolotem po przechyle w lewo?? Można domniemywać, że obecny na Siewiernym oddział Specnazu oczekiwał tam na polską delegację bynajmniej nie w celu powitania chlebem i solą. 23 stycznia 2008 załoga CASY znalazłszy się na 100 metrach również straciła kontrolę nad samolotem, który zaczął po prostu spadać z ogromną prędkością. Pilot na 14 sekund przed zderzeniem z ziemią odłączył autopilota i wówczas samolot zaczął nagle przechylać się na lewą stronę, opadając jednocześnie dziobem ku ziemi. Jak donosi raport powypadkowy, piloci nie zareagowali na to gwałtowne opadanie i przechylenie, gdyż nie mieli świadomości o rzeczywistym położeniu samolotu. A co zaprzątało uwagę pilotów CASY, że zachowali się niczym kamikadze? Jak napisano w raporcie: „Istnieje duże prawdopodobieństwo, że na 9 sekund przed zderzeniem z ziemią zarówno kpt Kuźma, jak i pozostali członkowie załogi[…] spojrzeli poza kabinę samolotu, skupiając swoją uwagę na poszukiwaniu świateł podejścia i drogi startowej. W tym czasie nikt nie obserwował położenia wskaźników sztucznego horyzontu”.(http://www.mon.gov.pl/pliki/File/Protokol.pdf). Ciężko było wytłumaczyć brak reakcji ze strony pilotów w tej jakże ekstremalnej sytuacji, więc wymyślono absurdalną bajeczkę o spoglądaniu przez okno przez wszystkich członków załogi jednocześnie. Jest to o tyle dziwne, że przecież 23 stycznia, o godzinie 19.00 za oknem panują już egipskie ciemności, więc w tych ciemnościach nie trzeba wypatrywać świateł, gdyż są one widoczne po prostu. To znaczy są albo ich nie ma. A jak wytłumaczono brak właściwej reakcji ze strony załogi TU 154 M na opadanie samolotu od 100 metrów?? Przede wszystkim faktem celowego przestawienia przez dowódcę statku wskazań radiowysokościomierza, by wyciszyć na chwilkę wyjący system TAWS. „Tak więc przestawienie wysokościomierza wykonano w celu „oszukania” TAWS. Pozbawiło to jednak informacji o wysokości lotu samolotu względem poziomu lotniska (QFE) wyświetlanej na jednym z trzech dostępnych wysokościomierzy’. (raport Millera, str.227) Co ciekawe, dowódca, podobnie jak piloci – kamikadze z CASY, wpatrywał się uparcie w ten jeden, akurat źle nastawiony RW, a pozostali członkowie załogi, z racji swego niezgrania, również czerpali dane o swoim położeniu względem ziemi na podstawie tego jednego , akurat źle ustawionego wysokościomierza. Literacko zostało to rozwinięte w raporcie Millera, gdzie na stronie 233 można przeczytać: „Współpraca załogi polegała głównie na wykonywaniu poleceńdowódcy statku powietrznego i przyjmowaniu komend do realizacji w sposób nieomalże automatyczny (nawet takich, które z punktu widzenia pilotażowego były niebezpieczne).Członkowie załogi nie byli w stanie ani przeciwstawićsiętym decyzjom, ani interweniowaćw sytuacji krytycznej. Zwraca uwagębrak reakcji drugiego pilota na decyzjędowódcy statku powietrznego o odejściu w trybie automatycznym i pasywna postawa nawigatora, który do końca odczytywałwskazania radiowysokościomierza bezżadnej próby zmiany zachowania pilotów. Zastanawia brak reakcji kogokolwiek z obecnych w kabinie na przekraczanie w trakcie podejścia krytycznie ważnych parametrów lotu (przekroczenie minimalnej wysokości zniżania, dużąprędkośćopadania, sygnalizacjęalarmowąurządzenia TAWS)”. Wspólną cechą obu zdarzeń, jest także problem z zasilaniem. W Tupolewie zasilanie wysiadło na 15 metrach, natomiast w CASIE doszło do 13 sekundowego rozłączenia się szyn prądnicy prądu stałego i akumulatora. Niestety raport CASYnie precyzuje, w którym momencie lotu to nastąpiło. Być może w trakcie tych tajemniczych ostatnich 14 sekund lotu, kiedy piloci utracili możliwość sterowania samolotem? Zarówno w CASIE, jak i TU 154 M był kłopot z nawigacją satelitarną. W CASIE brakowało modułów GPS i tym tłumaczy się problem z dokładnym ustaleniem położenia samolotu w przestrzeni, zaś w TU 154 M GPS zakłócać miała radiostacja ratunkowo-awaryjna, którą z tego powodu wyłączono. Usterka nawigacji satelitarnej Tupolewa, choć zgłoszona do naprawy, nie doczekała się naprawy, gdyż uznano ją za „usterkę pływającą”, o czym można przeczytać w Białej Księdze Zespołu Parlamentarnego. Ciekawostką pozostaje także fakt, iż jak to w programie Superwizjer powiedział jeden z wojskowych pilotów, w zapisie ostatnich sekund lotu CASY nie ma charakterystycznych zapisów o przeciążeniach po kontakcie z ziemią. Po katastrofie Tupolewa zaginął rejestrator K3 -63, który zapisywał między innymi przeciążenia samolotu. CASA i TU 154 M roztrzaskały się w niemal identycznej konfiguracji względem pasa lotniska, co też zastanawia, bo przecież „nic dwa razy się nie zdarza”. Trudno orzec, skąd aż tyle podobieństw, zaskakujących zbieżności w obu przypadkach. Dlaczego akurat na 100 metrach oba samolotu tracą sterowność, dlaczego po odłączenia autopilota skręcają na lewo, dlaczego wreszcie oba samoloty znajdują się w niewłaściwym miejscu (poza i ponad ścieżką), jakby urządzenia pokładowe były źle ustawione, albo ktoś wprowadzał w błąd pilotów. Tłumaczenia, że piloci wyglądali przez kabinę ignorując urządzenia pokładowe, czy źle nastawili jeden z radiowysokościomierzy i tylko z niego odczytywali wysokość, jest tak naiwne, że trudno to komentować. Pytanie zasadnicze: czy Mirosławiec był wypadkiem, czy może testem? A może był częścią tego samego scenariusza, pisanego tą samą ręką? Kiedyś może ktoś udzieli odpowiedzi na te i inne pytania. Do rangi symbolu, złowrogiego symbolu urastają bliźniacze kamienie, postawione na miejscach obu katastrof. Link do artykułu: http://www.granagieldzie.pl/viewtopic.php?f=34&t=297&sid=85b49f1721f16e16caa0323f481d215a&start=1910

2011-05-19 08:25:40
PREZES K. WYBORCZYM KŁAMCZUSZKIEM ?

marekmintal...ale .. 9.10 wrzuć donalda do śmietnika ..nic nie przebije!

2011-05-19 08:25:40
Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]