5°   dziś 10°   jutro
Niedziela, 24 listopada Flora, Emma, Emilia, Chryzogon, Jan, Aleksander, Roman

antyTusk

Dołączył do portalu: 2011-05-19 08:25:40
Ostatnia aktywność:

Wpisy na forum: 161

,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

........... Media o raporcie Najbardziej zadowolone z raportu Millera były media rosyjskie. "Kommiersant" stwierdził nawet, że "Raport polskiej komisji ws. okoliczności katastrofy smoleńskiej jest surowszy niż rosyjski wobec polskich pilotów i ich przełożonych". Gazeta pisze też, odnosząc się do nowomowy Tuska, że według premiera, raport "może stać się podstawą dobrych stosunków między Rosją i Polską". Rosyjska telewizja NTW, informując o raporcie polskiej komisji na temat katastrofy smoleńskiej, podała, że zawiera on wnioski analogiczne do raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), który wskazał na błędy załogi. "Ci politycy, którzy mieli nadzieję, że polscy eksperci przedstawią wersję wydarzeń kardynalnie różniącą się od wniosków MAK, są dziś głęboko rozczarowani. Raport rozniósł w puch cały system organizacji lotów pierwszych osób w Polsce, a analiza naruszeń w 36. pułku, który przewozi VIP-ów, brzmi zupełnie zabójczo" - dodała NTW, informując także, że "Rządząca partia próbuje uniknąć krytyki ze strony prawicy w osobie Jarosława Kaczyńskiego - brata prezydenta, który zginął w katastrofie". Na stronie internetowej NTW materiał opatrzono tytułem: "Polska uznała fatalne błędy pilotów Kaczyńskiego". Portal Newsru.com nazywa polski raport "surowym i uczciwym". Dziennik "Izwiestija" na swojej stronie internetowej od razu po konferencji Millera napisał, że "Polska strona przyznała, że prezydent Lech Kaczyński jest odpowiedzialny za katastrofę pod Smoleńskiem, gdyż decyzję o miejscu lądowania prezydenckiego samolotu podjęła nie załoga, a szef państwa". Podobnych komentarzy było więcej, a więc ukontentowanie Rosjan nie miało granic: winni są piloci, polska organizacja lotu, gen. Błasik i oczywiście sam prezydent Kaczyński, a słowa te opierają się już nie tylko na ustaleniach MAK, ale na raporcie komisji Jerzego Millera. Co ciekawe, zachodnie media zareagowały nierzadko na raport strony polskiej w podobnym co rosyjskie duchu, a swoje komentarze oparły często na lekturze prasy... rosyjskiej. Zachodnie media niemal w całości odnotowały, że gros winy leży po stronie polskiej, ale odnotowały, że w odróżnieniu od raportu MAK, polski raport wymienia także nieprawidłowości po stronie rosyjskiej. Belgijski "Le soir" z kolei pisze wprost, że "główne przyczyny katastrofy są po stronie polskiej", a dodatkowo belgijscy dziennikarze powołują się na rosyjski dziennik "Izwiestija", który w komentarzu po konferencji polskich ekspertów ocenił, że za katastrofę odpowiedzialny jest sam Lech Kaczyński. I w tym kontekście warto przypomnieć słowa samego Jerzego Millera, który już ponad rok temu w wywiadzie dla "Newsweeka" powiedział, że Polaków raport jego komisji "będzie boleć". I boli, kiedy zamiast szukania prawdy chroni się swoich i upokarza nie swoich, z których część już się nie może bronić. Robert Wit Wyrostkiewicz Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Nasza Polska" nr 32 (823) z 9 sierpnia 2011 r. [http://www.naszapolska.pl/index.php/component/content/article/53-absurdy-postpu/2450-krtactwa-komisji-millera]

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

CDN......... Lot wojskowy - Lot samolotu Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem, z punktu widzenia polskiego prawa miał status wojskowy - mówił podczas konferencji szef MSWiA Jerzy Miller. - Z punktu widzenia polskiego prawa, a na takim prawie jest oparte nasze badanie, status lotu jest statusem lotu wojskowego - dodał. W samym raporcie zaznaczono, że samolot Tu-154 M, który rozbił się pod Smoleńskiem, wpisany był do rejestru wojskowych statków powietrznych. Według raportu, Tu-154M podczas feralnego lotu przewoził prezydenta RP wraz z delegacją, był więc - jak zaznaczono - "państwowym (wojskowym) statkiem powietrznym o statusie HEAD (miał uprawnienia do wożenia prezydenta, premiera i innych ważnych osób)". Z przepisów ustawy z dnia 3.07.2002 r. Prawo lotnicze wynika, że polski państwowy statek powietrzny używany przez Siły Zbrojne RP uważa się za wojskowy statek powietrzny. Według zapisów polskiego prawa lotniczego oraz "Instrukcji organizacji lotów statków powietrznych o statusie HEAD", samolot Tu-154M był państwowym (wojskowym) statkiem powietrznym o statusie HEAD. A więc był to lot wojskowy, co przez miesiące próbowali wykluczyć różnej maści płatni eksperci. W planie lotu zaznaczono przecież literę "M", która oznacza samoloty wojskowe od angielskiego słowa "military", czyli "wojskowy". Jednak, żeby nie wrobić Tuska w konieczność przyznania się, że oddanie Rosjanom śledztwa i wybór Konwencji Chicagowskiej było błędem, za który powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, w raporcie Millera możemy znaleźć sformułowanie, że chociaż był to lot wojskowy w prawie polskim, to z punktu widzenia prawa międzynarodowego, trudno powiedzieć... Ale nawet jeśli trudno powiedzieć, to premier Tusk powinien na uszach stanąć, żeby oczywistość, jaką jest fakt, że lot samolotem należącym do polskiej armii pilotowanym przez polskich wojskowych winien być uznany za lot wojskowy, a polscy eksperci powinni od początku brać równoprawny udział w śledztwie, a jeżeli nie, to śledztwo samodzielnie prowadzić. Premier Tusk od razu asekuracyjnie po upublicznieniu raportu Millera powiedział, że "Nie ma żadnych przepisów, umów, warunków prawnych, które umożliwiłyby przejęcie śledztwa smoleńskiego przez stronę polską, jeśli Polska chciałaby prowadzić je z elementarną skutecznością". Zupełnie inaczej odebrał raport Andrzej Melak: - (...) jedna rzecz wryła mi się w pamięć. Minister (Jerzy) Miller, odpowiadając na pytanie dziennikarza, stwierdził stanowczo i bez żadnych wahań, że lot miał charakter wojskowy. To stwierdzenie obala podstawy decyzji podjętej przez premiera Tuska o oddaniu śledztwa w ręce Rosjan w myśl załącznika 13. do Konwencji Chicagowskiej. Gdybyśmy skorzystali z odpowiednich porozumień w tej sprawie, bylibyśmy pełnoprawnymi uczestnikami badania przyczyn katastrofy. A tak, teraz jesteśmy wobec Rosjan w roli petenta, bez żadnego prawa głosu i weryfikacji tego, co oni ustalają. Oddając to śledztwo Rosjanom, premier Tusk pozbawił nas najmniejszego wpływu na przebieg śledztwa. To powinno przesądzić o tym, że premier powinien stanąć przed Trybunałem Stanu za jawne pogwałcenie polskiej racji stanu - powiedział Andrzej Melak, brat zmarłego 10 kwietnia Stefana Melaka, przewodniczącego Komitetu Katyńskiego. - Premier Donald Tusk nie ma odwagi wziąć na siebie odpowiedzialności. Próbuje przerzucić ją na pomocników - stwierdził w specjalnym oświadczeniu Jarosław Kaczyński. - A przecież (Donald Tusk) odpowiada za podjęcie gry z Rosjanami, gry, która doprowadziła do rozdzielenia wizyty, wszystkich tego następstw. Odpowiada za to, że nie zabiegał o to, by Polska mogła przejąć albo przynajmniej uczestniczyć poważnie w tym śledztwie - dodał lider PiS. Jednak nawet po przyjęciu Konwencji Chicagowskiej, można było jeszcze starać się o przejęcie badania przyczyn, na mocy tej właśnie konwencji, która mówi wyraźnie, że "Może ono (państwo, na terytorium którego doszło do zdarzenia - przyp. red.) jednak przekazać, w całości lub w części, prowadzenie badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy". Jednak skoro był to lot wojskowy (a taki bezsprzecznie był) należało zrobić wszystko, aby opierać się nie na Konwencji Chicagowskiej, ale porozumienia podpisanego 7 lipca 1993 roku pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską w sprawie ruchu samolotów wojskowych i wspólnego wyjaśniania katastrof. - Już rok temu "Rzeczpospolita" odkryła to przemilczane przez rząd porozumienie, które reguluje kwestię współpracy podczas wyjaśniania okoliczności wydarzeń takich jakie miały miejsce 10 kwietnia 2010 roku. W artykule 11. porozumienia przeczytać można: "wyjaśnienie incydentów lotniczych, awarii i katastrof spowodowanych przez polskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej FR lub rosyjskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej RP prowadzone będzie wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie". Po raporcie Komisji Millera można odnieść wrażenie, że Polska nie zrobiła nic, aby przejąć śledztwo lub w nim pełnoprawnie uczestniczyć. Zamiast tego premier Tusk wciąż powtarzał, żeby czekać i zaufać Rosjanom, co skończyło się upokorzeniem Polski na arenie międzynarodowej przez fałszywy i zakłamany raport MAK. Zresztą raport ministra Millera wydaje się w wielu fragmentach kopią rosyjskiego dokumentu Przewodniczący Komisji Technicznej MAK Aleksiej Morozow po upublicznieniu raportu Komisji Millera stwierdził nawet, że "Polska wersja katastrofy pod Smoleńskiem w dużej mierze jest zbieżna z raportem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego", a 2 sierpnia na konferencji prasowej przypomniał, że Rosja nie ponosi żadnej odpowiedzialności za katastrofę, a zawinili Polacy. A najsmutniejsze jest, że polski akredytowany przy MAK, pułkownik Edmund Klich, stwierdził po komentarzu MAK na polski raport co następuje: "Myślałem, że zrobią jakiś ukłon w stronę Polski, że uderzą się w piersi, ale nie, bronią swojego raportu". A więc Klich do 2 sierpnia wierzył, że nagle Anodina się nawróci i wbrew Putinowi powie skruszonym głosem: przepraszamy, że nasi kontrolerzy zamiast pomóc załodze prowadzili ją na śmierć... Klich w to wierzył... Takich mamy "wyjaśniaczy" do spraw największej katastrofy w powojennej Polsce. CDN.............

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

........ Miller przemówił causa finita Polska komisja badająca przyczyny katastrofy smoleńskiej została powołana 15 kwietnia 2010 r. przez MON. Miała badać okoliczności tragedii równolegle do rosyjskiego MAK działającego na podstawie Konwencji Chicagowskiej. W jej skład weszło początkowo kilkunastu ekspertów wojskowych, z szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmundem Klichem na czele. Po tym, jak Klich poskarżył się, że Rosjanie nie chcą udostępniać żadnych danych, dopuszczać go do badań i skrytykował rząd Platformy Obywatelskiej za brak wsparcia, został przesunięty "na inny odpowiedzialny odcinek pracy" (został polskim przedstawicielem akredytowanym przy MAK) i 28 kwietnia 2010 r. Klicha zastąpił niemający nic wspólnego z lotnictwem szef MSWiA Jerzy Miller. Ostatecznie w skład komisji weszło 34 ekspertów - m.in. pilotów cywilnych i wojskowych, prawników, meteorologów. Po długich 14 miesiącach i wielu zapowiedziach publikacji raportu, w końcu Komisja Millera upubliczniła raport końcowy, w którym nie znalazło się nic nowego ponad to, co do tej pory zostało już powiedziane (głównie przez Rosjan). Raport udostępniony w Internecie (do pobrania także na [www.naszapolska.pl]) to 328-stronicowy dokument usiłujący wymienić przyczyny katastrofy, w której zginął prezydent RP Lech Kaczyński i 95 osób. Według Komisji Millera, która wykluczyła zamach bez posiadania głównych dowodów w sprawie, "Przyczyną wypadku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg" - co można przeczytać w raporcie. "Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią" - czytamy dalej. Według raportu, czynnikami "mającymi wpływ na zdarzenie" były: niekorzystanie z wysokościomierza barometrycznego; brak reakcji załogi na sygnały "Pull up"; próba odejścia na drugi krąg w tzw. automacie; przekazywanie przez kontrolera z wieży w Smoleńsku informacji o prawidłowym położeniu samolotu na ścieżce schodzenia i kursu, co mogło utwierdzać załogę w przekonaniu o prawidłowym wykonywaniu podejścia, gdy w rzeczywistości samolot znajdował się poza strefą dopuszczalnych odchyleń; niepoinformowanie załogi przez wieżę o zejściu poniżej ścieżki schodzenia i zbyt późna komenda: "Horyzont"; a także nieprawidłowe szkolenia lotnicze w 36. specjalnym pułku lotniczym, na czym głównie skupili się eksperci i sam Miller podczas konferencji ogłaszającej wyniki prac komisji. Jednak główny dowód Millera o korzystaniu w ostatniej fazie lotu z radiowysokościomierza nie wytrzymuje krytyki. Komisja doszła do wniosku, że Polacy źle oszacowali wysokość, korzystając z radiowego wysokościomierza. Eksperci wnioskowali tak na podstawie synchronizacji odczytanego przez Rosjan rejestratora rozmów (CVR) z zapisami polskiej skrzynki (ATM-QAR), ale wydaje się, że synchronizacja ta obarczona była błędem czasowym (1-2 sekundy). Ponadto trudno wierzyć Rosjanom w rzetelne odczytywanie i zestawieniem odczytów z rejestratorów, skoro rosyjskie zestawienie odczytów z CVR i rejestratora parametrów lotu FDR wskazywała, że Tu-154M leciał w pewnym momencie z prędkością 177 km/h, czyli nie powinien lecieć, tylko od razu spaść! Ponadto wskaźniki zarówno radiowysokościomierza, jak i dwóch wskaźników ciśnieniowych znajdują się obok siebie, więc zarzut, że piloci nie znali wskazań ciśnieniowych wydaje się absurdalny. Drugim argumentem Millera było imputowanie kapitanowi Protasiukowi nieudolnego odejścia na drugi krąg na autopilocie po przyciśnięciu przycisku "uchod", co zdaniem komisji było niemożliwe bez systemu nawigacyjnego ILS na lotnisku. Tak twierdzono podczas konferencji, jednak w samym raporcie czytamy, o istnieniu technicznej możliwości tego typu odejścia, jednak eksperci zaznaczają, że tej sztuki nie mieli opanowanej polscy piloci. Skąd wiemy, że takich umiejętności nie posiadali? Tego z raportu się nie dowiemy. CDN.............

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Krętactwa Komisji Millera Zamachu nie było, chociaż nie zbadano wraku i nie zrobiono ekspertyz. Zawinili piloci, chociaż zarzucana im niewiedza czy złe korzystanie z przyrządów pokładowych nie wytrzymują krytyki. Śmierć ponieśli wszyscy w wyniku zderzenia samolotu z ziemią, ale do dzisiaj nie mamy pełnej i wiarygodnej dokumentacji z sekcji zwłok i pamiętamy "prikaz" z Rosji, aby nie otwierać trumien. Same sprzeczności i krętactwa! Analiza Raportu Końcowego ministra Jerzego Millera z badania zdarzenia lotniczego nr 192/2010/11 samolotu Tu-154M nr 101 zaistniałego dnia 10 kwietnia 2010 r. w rejonie lotniska Smoleńsk Północny pozwala na postawienie tezy o sporządzeniu raportu na polityczne zamówienie, bowiem nie tyle ważne jest, co się w nim znalazło, tylko to, czego w nim nie ma. Na 61 stronach eksperci pastwią się nad funkcjonowaniem 36. specpułku lotniczego, a sprawom kluczowym - jak sekcja zwłok, informacje o wraku i ekspertyzy - poświęcili jedynie 9 stron! Czego nie ma w raporcie Przed lekturą raportu warto pamiętać, że strona polska nie dysponowała kluczowymi dowodami w sprawie katastrofy smoleńskiej. Rosja przekazała Polakom jedynie kopie nagrań z rejestratorów lotu (oryginały czarnych skrzynek są w Rosji). Strona rosyjska twierdzi, że dziwnym trafem nie zachowały się nagrania z wieży kontrolnej na lotnisku Siewiernyj, co uniemożliwia dokładne odtworzenie tego, co robili bądź czego nie robili rosyjscy kontrolerzy lotów. Nie mamy pełnej i pewnej dokumentacji z sekcji zwłok. Nie posiadamy wielu innych dokumentów, których pomimo próśb strony polskiej Rosja nie chce przekazać. Nie przebadaliśmy także wraku tupolewa, który do dzisiaj znajduje się w Rosji, a niszczenie (cięcie) głównego dowodu, którym jest wrak, Rosjanie rozpoczęli tuż po katastrofie. Nie dysponujemy także materiałami z nagrań satelitarnych (część z nich podobno strona polska posiada, ale raport o tym milczy) oraz ustaleniami zachodnich służb specjalnych, a zwłaszcza służb Stanów Zjednoczonych. Dlaczego prokuratura wojskowa stwierdziła, że do katastrofy doszło 15 metrów nad ziemią i wówczas wyłączyły się rejestratory lotu, a komisja Millera twierdzi, że zapis urywa się dopiero po zetknięciu z ziemią - tego nadal nie wiemy. O brakach dowodowych warto pamiętać, czytając raport komisji kierowanej przez Jerzego Millera, nota bene ministra MSWiA, a więc osoby nadzorującej Biuro Ochrony Rządu, jednostkę odpowiedzialną za bezpieczeństwo polskiej delegacji w dniu 10 kwietnia. Miller nie był zresztą jedynym sędzią we własnej sprawie w składzie polskiej komisji. Wymienić można tu jeszcze chociażby pułkownika Mirosława Grochowskiego, który podczas konferencji przyznał, że kontrolował 36. specpułk. Dlaczego Miller et consortes nie zauważyli, że rosyjskim kontrolerom lotu nie pozwolili zamknąć lotniska zwierzchnicy z Moskwy? Dlaczego, komentując raport, stwierdzono, że wizyta premiera z 7 kwietnia i lot prezydenta z 10 kwietnia były tak samo przygotowane, kiedy wiadomo, że 7 kwietnia obecny był na miejscu premier Putin, więc po stronie rosyjskiej wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Nie wspomniano słowem, że za rozdzielenie wizyt odpowiada polski rząd. Nie dodano też, że na polskiego premiera na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj oczekiwali 7 kwietnia funkcjonariusze BOR, których nie było już trzy dni później, a za BOR odpowiada nie kto inny, jak właśnie minister Miller. Pozostały pytania Po raporcie polskiej Komisji skupiającej się na nieprawidłowościach w 36. specpułku pozostały najważniejsze pytania, które "Nasza Polska" wysłała do ministra Jerzego Millera: * Dlaczego Komisja zajęła stanowisko na temat przyczyn śmierci załogi i pasażerów Tu-154M, uznając, że "zgon załogi i pasażerów nastąpił z powodu ciężkich, wielonarządowych obrażeń wewnętrznych", skoro do tej pory nie mamy pełnej dokumentacji z sekcji zwłok, a w tej części, którą posiadamy, stwierdzono, że Rosjanie w wielu przypadkach pomylili opisy ciał? * Na jakiej podstawie kierowana przez Pana Komisja badająca przyczyny katastrofy smoleńskiej definitywnie wykluczyła hipotezę zamachu bez badania wraku samolotu Tu-154M, bez odsłuchania oryginalnego zapisu z rejestratorów lotu i bez wglądu w całość dokumentacji, której do dzisiaj nie przekazali Polsce Rosjanie? * Dlaczego nie opublikowano wyników prac polskich archeologów? Czy namierzone przez nich tysiące pozostałości wraku zostały w całości wykopane, czy też pozostawiono większość na miejscu tragedii? * Dlaczego wprowadzał Pan wielokrotnie w błąd opinię publiczną, od zeszłego roku zapowiadając publikację raportu, a nie wstrzymał się Pan z upublicznieniem ustaleń polskiej komisji w przeddzień informacji, że główny dowód sprawy - wrak samolotu - wróci do Polski? * Jako szef MSWiA odpowiadał Pan za sferę działalności BOR; inny członek Komisji, pułkownik Grochowski, nadzorował 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. Czy nie uważa Pan, że podobnie jak członkowie MAK, tak zarówno Pan, jak i płk Grochowski byliście sędziami we własnej sprawie? * Na jakiej podstawie stwierdzono, że wizyty z 7 i 10 kwietnia były tak samo przygotowane, skoro wszystko wskazuje na to (środki bezpieczeństwa z powodu przylotu premiera Putina, obecność polskiego BOR), że o bezpieczeństwo w dużo większym stopniu zadbano przy wizycie premiera Tuska niż prezydenta Kaczyńskiego? * Czy Komisja przeprowadziła badania fizyczne dotyczące wpływu zderzenia samolotu z brzozą, bowiem z raportu nie wynika, na podstawie jakich obliczeń uznano za prawdziwą tezę mówiącą o zaburzeniu aerodynamiki samolotu w sposób zaprezentowany przez raport? Jeśli takie badania i obliczenia przeprowadzono, gdzie można się z nimi zapoznać, bowiem w raporcie ich nie ma? * Według ustaleń prokuratury wojskowej, do katastrofy doszło na 15 metrze nad ziemią; wówczas wyłączony został zapis na rejestratorach lotu na skutek przerwanego zasilania. Dlaczego wnioski prokuratury wojskowej rozmijają się z ustaleniami kierowanej przez Pana Komisji? * Czy próbowano zdjąć odciski palców z przycisku "uchod", aby potwierdzić, czy przycisk ten został wciśnięty przez jednego z pilotów? .......CDN

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

POpaprańcy ...zobaczcie sobie ... miłej lektury http://www.youtube.com/watch?v=Dwo3L_9UZYc

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Niesioł w akcji.....prawdziwa gęba PO http://www.youtube.com/watch?v=GLPCd9dlTyQ

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

.. gdzieś ty lewacki chłopczyku znalazł tu tekst "Brzoza wzmacniana była stalowymi prętami" chyba w bredniach "ptanoc" albo "terorist" (u nich to jest możliwe) :D Wypadek to musiałeś mieć we wczesnej młodości że piszesz takie brednie .... żal PL

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

leiferiksson ... najłagodniej ujmując jesteś jak to mawiał tow. Lenin "pożytecznym idiotą" a dla mnie ...skończonym odmóżdżonym idiotą. Takie bezmózgi jak ty kiedyś zaprzeczały że Katynia nie było... P.S. nie musisz tłumaczyć dlaczego ... po tym co napisałeś widać, słychać i czuć..

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

znalezione w necie.. "szczegółowe fakty: - kto podał jako godzinę katastrofy 8.56 i utrzymywał tę wersję długo po tym jak znane były odczyty z czarnych skrzynek? - kto uznał, że Załącznik 13 do Konwencji z Chickago jest jedyną i najlepszą podstawą prawną do badania przyczyn katastrofy? - kto zarzekał się, że ziemia na miejscu katastrofy została przekopana do głębokości 1 metra, choć potem znajdowano w tym miejscu szczątki ludzkie i spore fragmenty samolotu? - kto zarzekała się, że polscy patomorfolodzy byli obecni przy sekcjach zwłok? - kto twierdził, że Kaczyński naciskał na pilotów, a generał Błasik był obecny w kabinie? - kto utrzymywał, że polscy piloci nie znali rosyjskiego, a samolot wykonał 4 koła nad lotniskiem? - kto przekazał do 36 specpułku fałszywe karty podejścia do lądowania? - kto ignoruje podstawowe dane i poszlaki, choćby fakt celowego wprowadzania w błąd polskiej załogi przez kontrolę naziemną co do położenia samolotu na ścieżce podejścia, czy fakty świadczące o przestawieniu radiolatarni NDB o conajmniej 600 metrów dalej od lotniska? - kto wbrew ocenom autorytetów z dziedziny fizyki utrzymuje, że brzoza zniszczyła skrzydło Tupolewa? - kto wbrew zasadom fizyki, matematyki, czy zwykłej logiki utrzymuje, że Tupolew lecąc na wysokości 7 metrów zdołał przekręcić się na plecy? - kto ignorując wszystkie dowody, poszlaki, czy wątpliwości po stronie rosyjskiej utrzymuje, że winny był system szkolenia polskich pilotów? To najbardziej podstawowe pytania, odpowiedź na które z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością wskaże kto kłamie i w związku z tym kto jest zamieszany w tę "katastrofę". massud

2011-05-19 08:25:40
Prawdziwy Judym.

On był z partii miłości....z PO....HE HE zapatrzył się na ludzi z PO...na cmentarzyk chodził ..do Rycha dzwonił.... PO+bidula :D:D:D

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

trzeba ją jeszcze mieć imbecylu .... nałożyły ci się przeżycia twojej siostry i twoje.... pisałem ci byś nie żarł tyle tabletek i nie wąchał kleju ...rzeczywistość fana PeŁO bez tego jest taka jak wyraz oczu Donka....mordercza :D:D:D

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

terorist... ja myślałem że ten Norweg to twój brat krwi.. bo ten twój nick (kretyński) i brednie które piszesz to faktycznie ...kretyn kretynowi bratem. ptanoc ... jako wioskowy przygłup szczytem twoich możliwości może być tylko "członkostwo" w PO .... to jest faktycznie "męska" partia. Ale co tam przynajmniej nie biją cię tak jak cię lali w szkole..:o)

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

3. Problem śmieci. W okolicach brzozy trzy silniki odrzutowe TU 154 miały osiągać około 95% pełnej mocy. Maksymalna siła ciągu każdego z tych silników to około 103 kN (tysięcy niutonów), jest to siła wystarczająca do podniesienia około 10 ton masy w górę. Jej źródłem jest strumień powietrza i spalin wyrzucanych za samolot z prędkością bliską prędkości dźwięku. Przy maksymalnej mocy, w ciągu sekundy, silniki Tu-154 wyrzucają za siebie prawie 1000 kg gazów z prędkością około 1000 (tysiąca) km / h. Tona gazów, poruszająca się dziesięć razy szybciej niż typowy gan powinna mieć znaczące skutki dla tego, co spotka na swej drodze, wymiatając wszelkie śmieci na boki. Na żadnym ze znanych zdjęć okolic brzozy nie widać żadnych śladów takiego zjawiska. Przeciwnie, nawet baraczek z dykty przetrwał ten kataklizm. Na marginesie tych rozważań, ciekawe, jak to się stało, że nie widać wpływu potężnego i dość rozległego uderzenia skrzydła na korzenie brzozy. Po złamaniu gazy wylotowe z silników TU 154M odrzuciłyby konar brzozy daleko. http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... J5ZGV3Vxo8 Fragment ułamanego skrzydła lewego ma 4,7 metra czyli siła gazów wylotowych ciągu silnika musiała trafić w Konar Brzozy. Proponuje zrobić eksperyment w warunkach domowych przy pomocy odkurzacza. http://janosik.salon24.pl/252183, bardzo-wyrazne-zdjecie-satelitarne-kabiny-ktora-potem-wcielo - gazy spalinowe plus podmuch od poruszającego się z prędkością ca 280 km/h obiektu o masie już ok.80 ton(wypalono, ponad 20 ton paliwa?) i wymiarach rzędu 40 metrów musiałaby spowodować, że miejsce widoczne na zdjęciu wyglądałoby zupełnie inaczej. Widzicie te ułożone z lewej strony foliowe torebki ze śmieciami, stojące dalej drzwi, te drewniane budki? Trzeba jeszcze zauważyć, że samolot w tym miejscu musiałby się wznosić i gazy spalinowe powinny być skierowane w stronę ziemi, więc wszystko to powinno fruwać a buda się rozlecieć, a nawet zapalić, a tu nić stoi sobie jak gdyby nigdy nić razem grzecznie ze śmieciami, workami, oponami, etc, dziwne co???. Ni kupy ni dupy to wszystko się nie trzyma. 4. Problem braku wypaleń. Sytuacja - braku skutków działania silników na otoczenie, widoczna w "problemie śmieci" - jest tym bardziej zadziwiająca, że - według raportu MAK - w okolicach brzozy tupolew był już wychylony dziobem w górę. Kąt nachylenia osi samolotu względem pionu osiągał tam 15 stopni (Rysunek 24 na stronie 69 raportu, pozycja "pitch angle"). Takie, bardzo silne, pochylenie powoduje, że wyloty pracujących pełną mocą turbowentylatorowych silników odrzutowych skierowane winny być ku dołowi, powodując dość wyraźne ślady na ziemi, w poszyciu. Drugą konsekwencją kąta pochylenia samolotu wynoszącego 15 stopni (dziobem w górę) jest relatywne obniżenie położenia ogona samolotu względem położenia skrzydeł. Prosta analiza geometryczna pokazuje, że jeśli krawędź skrzydła (w przybliżeniu w połowie długości samolotu) uderza w pień brzozy na wysokości 5 metrów nad ziemią, to ogon, z dyszami silników, odległy od środka samolotu o 25 metrów, powinien być o jakieś 5 - 6 metrów niżej, to znaczy szorować po ziemi. Doprawdy, skutki takiego położenia i skierowania dysz silników odrzutowych dla poszycia, śmieci, baraczku - musiałyby być spektakularne. Ultraszybka struga gazów odrzutowych, tuż za dyszą, powinna wyrywać z ziemi krzaki i drzewa z korzeniami, dosłownie wyrywać gałęzie. Znane zdjęcia z okolic brzozy nie pokazują niczego takiego, raport MAK, drobiazgowo analizujący ślady na drzewach, wcale nie wspomina o śladach tego rodzaju, nie widać też zdjęć takich śladów u Amielina. Być może dlatego, że ich nie było. Spodziewane niszczące skutki sporej masy gazów uderzających w zagajnik z prędkością 1000 km / h to jednak nie wszystko. Zgodnie z raportem MAK (str. 68, rys. 23) w końcowej fazie lotu temperatura gazów wylotowych silników miała osiągać 500 - 550 stopni Celsjusza. To powyżej temperatury zapłonu drewna. Zatem, ta tona gazów wyrzucana w każdej sekundzie miała temperaturę, przy której pali się drewno. Biorąc pod uwagę to, że dysze miały właściwie ślizgać się po ziemi, gazy wylotowe powinny powodować wyraźne ślady termiczne, być może nawet zwęglenia na drodze przelotu tupolewa. Co więcej, te możliwe zwęglenia traw, krzewów, drzew, nawet śmieci - nie powinny być widoczne tylko przy samej brzozie, ale i sporo wcześniej. Tupolew, uderzając w brzozę, miał według raportu MAK - prędkość pionową wznoszenia około 6 m / s i przyśpieszenie pionowe - około 0.3g (czyli 3 m / s2). To oznacza, że na sekundę przed uderzeniem w brzozę powinien być o około 5 metrów niżej. Brak miejsca w pionie powoduje, że wydaje się to bardzo trudne, ale jednak jest możliwe. Cofając się o sekundę lotu, to jest o około 80 metrów wzdłuż toru lotu, znajdujemy punkt o wysokości około 244 metrów n.p.m., zlokalizowany o 4 metry niżej, niż podstawa brzozy. Widać, że przez przynajmniej sto metrów przed brzozą samolot musiałby poruszać się wlokąc po ziemi dyszę środkowego silnika, z dyszami bocznych silników tuż nad ziemią. Czy znaleziono jakiekolwiek ślady lokalnego super-intensywnego ganu o temperaturze ponad 500 stopni Celsjusza, wytworzonego przez dysze trzech silników odrzutowych tupolewa? Jeśli tak, dlaczego ich nie opisano, a jeśli ich nie ma, to dlaczego? 5. Podsumowanie. Teza raportu MAK jego kopii czyli "raporcie" plagiacie tzw. bezprawnej komisji tępaka i oszusta, łgarza Millera o uderzeniu tupolewa w brzozę, utracie fragmentu lewego skrzydła oraz obrocie samolotu na plecy napotyka na szereg poważnych trudności. Brak miejsca na taki obrót jest chyba najmniejszym problemem, miejsce na obrót samolot mógłby zyskać dzięki dość szybkiemu wznoszeniu się. Dziwi bardzo położenie większości urwanych fragmentów lewego skrzydła po prawej stronie toru lotu. Widzę też pewne trudności z pogodzeniem pionowego położenia samolotu przez brzozą, z jego położeniem przy ulicy Kutuzowa i danymi MAK o prędkości pionowej i przyśpieszeniu samolotu. Najdziwniejszy, jednak, jest brak spektakularnych śladów wpływu potężnego, gorącego strumienia gazów spalinowych wyrzucanych przez silniki odrzutowe pracujące pełną mocą, z odległości paru-kilku metrów, w kierunku ziemi, na odcinku co najmniej 100 metrów. Te połączone przesłanki stawiają pod poważnym znakiem zapytania hipotezę MAK o feralnej brzozie, na której samolot stracił lewe skrzydło, z dziobem w górze i wylotami dysz silników(Dane techniczne silnika D-30KU-154 z samolotu Tu-154 Długość 1,46 m Waga 2305 kg Ciąg max. 103 kN Ciśnienie sprężania 17:1 Stosunek ciągu do ciężaru 3,8:1 ), szorującymi po ziemi. Polecam także poniższy link: http://www.kuriercodziennychicago.com/J ... 20bylo.pdf Co jest zatem prawdopodobne? Wiemy już, że na wysokości kilkunastu (nie pięciu) metrów ponad ziemią przestały działać – istnieć – przyrządy pokładowe, a samolot – lub jego fragmenty? – doznały działania nagłych, krótkotrwałych przyśpieszeń, a zatem ogromnych sił – „wstrząsów”, jak to określono. Wiemy też, że krawędzie części samolotu nie wyglądają na pogięte i połamane, lecz na porozrywane. Prawdopodobny scenariusz wyłania się inny: eksplozaja rozrywająca kadłub i rozrzucająca jego fragmenty. Być może w tym także to skrzydło, uderzające w brzozę. Zniszczenie samolotu w powietrzu tłumaczy i dezintegrację, i rozrzut szczątków, i brak krateru czy też innych śladów na ziemi. Oczywiście tego „komisja millera”nie powie, bo nie taka jest jej rola. Wystarczy by te zdjęcia obejrzeli inżynierowie - a na pewno obejrzeli – specjaliści od wytrzymałości materiałów czy konstrukcji lotniczych. Im się kitu nie wciśnie. link: j/w

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Miller wystraszony łgarzu i alkoholiku odpowiedz na to poniżej. O raporcie MAK i jego kopii czyli "raporcie" plagiacie tzw. bezprawnej komisji tępaka i oszusta, łgarza Millera: feralna brzoza i silnik odrzutowy(trzy!!! w tzw. "kupie") - podniosłem kwestię potrzeby weryfikacji spójności wewnętrznej raportu MAK i jego zgodności z faktami. Jest kilka punktów raportu, dla których ta spójność i zgodność są dla mnie wątpliwe. Każdy z nich wymaga dość szczegółowej dyskusji, dlatego dla optymalnej prezentacji, potraktuję je oddzielnie. Jednym z najbardziej zadziwiających elementów Katastrofy w Smoleńsku jest stopień zniszczenia samolotu, który upadł w nistym terenie, pokrytym dość rzadkim zagajnikiem. Są to warunki, w których uderzenie powinno zostać zamortyzowane. Taki stopień zniszczeń ma wynikać z tego, że samolot uderzył w ziemię w niezwykły sposób: lecąc na grzbiecie, gdzie konstrukcja jest słabsza. Na grzbiecie leciał zaś dlatego, że stracił część lewego skrzydła na pniu grubej brzozy, kilka sekund przed uderzeniem w ziemię. Utrata około 6 - 6.5 metra długości końcówki lewego skrzydła (około 12 - 15 metrów kwadratowych powierzchni nośnej, z ponad 200 metrów całkowitej powierzchni nośnej, zwiększonej dodatkowo przez wysunięte klapy) powoduje wystąpienie nierównowagi siły nośnej pomiędzy skrzydłami i momentu obrotowego, powodującego obrót samolotu prawym skrzydłem do góry. O ile nie byłoby możliwe skompensowanie tego momentu obrotowego lotką prawego skrzydła (nie wiem, jak jest naprawdę), to scenariusz takiego obrotu jest realistyczny fizycznie. Mało tego, przybliżone ilościowe rozważania potwierdzają, że taki obrót powinien trwać 3 - 5 sekund, czyli w przybliżeniu tak długo, jak to wynika z opublikowanych przez MAK danych trajektorii tupolewa i śladów na drzewach. Scenariusz śmiercionośnej brzozy ma, jednak, dwa ważne problemy, od dawna i często podnoszone przez Blogerów. Pierwszym jest problem braku miejsca w pionie na wykonanie beczki. Drugim - problem śmieci. Według raportu MAK - tupolew uderzył w brzozę skrzydłem na wysokości około 5 metrów nad ziemią. Odległość końcówki uszkodzonego lewego skrzydła od osi samolotu wynosić miała około 12 metrów i takiej wysokości potrzebował samolot, by móc się obrócić. W statycznym obrazie - bez ruchu samolotu w pionie - w istocie, brakuje sporo miejsca na półbeczkę, czyli półobrót. Otóż, lecący kilka metrów nad ziemią Tu154 z niemal pełnym ciągiem, przy obrotach ok 20000 na minutę, produkuje za rufą lokalny gan, (podobnie śruby okrętowe),który powinien odrzucać na boki wszystko, co nie jest mocno zakotwiczone w ziemi. A jak wyglądają typowe dostępne fotografie otoczenia sławnej brzozy, jest dostępne w Internecie. Śmieci leżą nie wymiecione z żadnego określonego toru przelotu, baraczek stoi, jak stał przez dziesięciolecia, niemal załamując się pod własnym ciężarem. Utrata skrzydła na brzozie jest kluczowym punktem scenariusza katastrofy, zaproponowanego przez MAK. Bez brzozy nic się nie zgadza. Wobec tego, nie ma miejsca na wątpliwości i niejasności w tej kwestii. Przyjrzyjmy się tej brzozie szczegółowo. Omówię 4 kwestie - dwie znane: problem braku miejsca na "półbeczkę" i problem śmieci, oraz dwa dodatkowe problemy: położenia resztek skrzydła i braku wypaleń. 1. Problem braku miejsca na "beczkę". Zgodnie ze scenariuszem MAK, obrót do przechyłu 90 stopni - to jest prawym skrzydłem w górę - miał trwać około 2-3 sekund. Stąd ślady niemal pionowego cięcia skrzydłem na drzewach przy ulicy Kutuzowa, blisko komisu samochodowego. W momencie uderzenia skrzydłem w brzozę samolot już się wznosił, co wynika także z samego raportu MAK: z rysunku 46, na stronie 157 raportu (wersja anglojęzyczna MAK), można odczytać prędkość pionową w momencie uderzenia w brzozę: około 6 metrów na sekundę, w górę i przyśpieszał. Po utracie części skrzydła i przy obrocie - samolot dość szybko przestał się wznosić, ślady na drzewach przy ulicy Kutuzowa sugerują już niemal poziomy lot. Ulicę Kutuzowa dzieli od brzozy około 200 metrów. Przy tych założeniach, szacuję, że w ciągu około 2.5 sekund lotu między tymi punktami, samolot mógłby zyskać między 8 a 15 metrów wysokości w pionie. Wysokość bezwzględna punktu złamania brzozy to 253 metry nad poziomem morza. Wysokość bezwzględna nawierzchni ulicy Kutuzowa to 255 metrów. Wg śladów na drzewach, kadłub samolotu miał tam znajdować się na wysokości około 15 - 20 metrów nad ziemią, czyli na wysokości bezwzględnej około 270 do 275 metrów nad poziomem morza. Przybliżone oszacowanie położenia pionowego samolotu przy ulicy Kutuzowa, na podstawie miejsca złamania brzozy i danych MAK o prędkości pionowej daje wysokość 261 do 268 metrów. Te dwa przedziały nie pokrywają się, ale są sobie dość bliskie i obydwa pozostawiają miejsce na półbeczkę. Zatem, o ile problem braku miejsca można ominąć, to pojawia się pewne napięcie między wysokością śladów na drzewach przy ulicy Kutuzowa, a śladem na brzozie i danymi MAK o prędkości pionowej. Biorąc pod uwagę dokładność moich oszacowań, chodź widzę pewne trudności, to nie mogę wykluczyć z pewnością scenariusza MAK: brzoza - skrzydło - beczka na podstawie braku miejsca w pionie. 2. Problem położenia resztek lewego skrzydła. Raport MAK podaje szczegółowo położenia resztek lewego skrzydła, które miały odpaść po zderzeniu z brzozą. Brzoza jest odległa o 61 metrów od przedłużenia osi pasa i o 856 metrów od linii wyznaczającej próg pasa, oznaczę jego pozycję w metrach (856, 61). Tupolew ma rozpiętość skrzydeł prawie 38 metrów, więc do tego, by utracić 6 metrów długości lewego skrzydła, oś jego kadłuba powinna znajdować się w odległości 48 metrów na lewo od osi pasa, a końcówka prawego skrzydła - w odległości 29 metrów na lewo od osi pasa. W istocie, wg raportu MAK, ślady na okolicznych drzewach potwierdzają takie położenie samolotu. Zaskakuje natomiast położenie pierwszej grupy fragmentów lewego skrzydła: fragmentów lewej lotki i klap, które są usytuowane w w miejscach o współrzędnych (845, 42), (838, 36), (838, 37), (837, 42), (839, 30) - to punkty 9 - 10 z Tabeli 1 (str. 83) w raporcie MAK. Wszystkie te punkty są odległe o 11 - 19 metrów od brzozy wzdłuż kierunku lotu, ale znalazły się daleko po prawej stronie samolotu, niejako pod końcówką prawego skrzydła, w odległości 20 - 30 metrów w kierunku prostopadłym do toru lotu. Wygląda to tak, jak gdyby te fragmenty lewego skrzydła poleciały - raczej prostopadle do kierunku ruchu samolotu, niż wzdłuż kierunku ruchu. To o tyle dziwne, że prędkość samolotu wynosiła wtedy około 80 metrów na sekundę i dość trudno sobie wyobrazić, by brzoza miał wystrzelić te fragmenty w kierunku poprzecznym z prędkością dwa razy większą. Niektóre szczątki lewego skrzydła została zlokalizowana po lewej stronie toru lotu - w odległościach 30 - 70 metrów od brzozy (punkty 12 - 14 z Tabeli 1). Największy widoczny fragment lewego skrzydła, jednak, znalazł się po lewej stronie toru lotu, w miejscu o współrzędnych (745, 40), względem środka progu pasa. To prawie 100 metrów za brzozą, ale o 20 metrów na prawo od oczekiwanego położenia, czyli znów - po prawej stronie samolotu. Rozkład szczątków skrzydła, oczywiście, jest do pewnego stopnia losowy, ze względu na złożone efekty aerodynamiczne, któremu musiały podlegać fragmenty skrzydła, ale to nie tłumaczy systematycznego przesunięcia większości fragmentów lewego skrzydła dość daleko na prawo. Położenie większości fragmentów lewego skrzydła względem brzozy, po prawej stronie samolotu, jest dość zagadkowe. CDN.............

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

................ Żadnej awarii nie było? Kluczowym dowodem, że już w powietrzu doszło do awarii lub innego niewyjaśnionego zdarzenia, jest fakt potwierdzony przez amerykańskich biegłych, Rosjan i polską prokuraturę, że na wysokości 15–17 m przestało działać zasilanie samolotu. Komisja Millera zdawała sobie sprawę, że nie da się ominąć tego faktu, pozostawiając go bez wyjaśnienia. A wyjaśnić go tak, by nie obalało to „rosyjskich” tez komisji, po prostu się nie da. Komisja poszła więc na skróty, stwierdzając wbrew prokuraturze, że… żadnej awarii nie było. Według raportu MAK, główny komputer pokładowy FMS (Flight Management System, czyli system zarządzania lotem) uległ zniszczeniu, gdy polski Tu-154M znajdował się ok. 60–70 m przed miejscem pierwszego zderzenia z gruntem i ok. 15 m nad ziemią. W pamięci FMS zapisywany jest czas, prędkość, wysokość oraz dokładne położenie geograficzne. Podstawą stwierdzenia Rosjan był odczyt zapisów dokonanych przez FMS oraz TAWS (Terrain Awareness and Warning System, czyli system wczesnego zegania przed zbliżeniem do ziemi), wykonany przez producenta tych urządzeń, amerykańską firmę Universal Avionics System Corporation. To właśnie tym ustaleniom technicznym komisja ministra Millera zaprzeczyła. Zapisów FMS i TAWS nie kwestionuje nawet polska prokuratura. Przyznał to 26 lipca br. na konferencji prokuratorów szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej, gen. Krzysztof Parulski. Powiedział on, że w momencie, gdy rejestratory przestały działać, samolot znajdował się ok. 100 m od rejonu, gdzie znaleziono jego szczątki. „Nie stwierdzono, by w tym momencie cokolwiek zderzyło się z samolotem. Przestały działać rejestratory, a biegli jako najbardziej prawdopodobną przyczynę wskazują zaprzestanie działania instalacji elektrycznej” – zaznaczył Parulski. Wojskowy prokurator okręgowy w Warszawie płk Ireneusz Szeląg stwierdził zaś: „Rejestratory parametrów lotu na Tu-154M nie zarejestrowały 10 kwietnia 2010 r. żadnych niesprawności maszyny aż do zderzenia jej skrzydła z drzewem o godz. 8.40 i 59 sekund. (…) Rejestratory Tu-154 M przestały działać ok. 1,5 do 2 sekund przed zderzeniem samolotu z ziemią”. – Przyczyną mogło być uszkodzenie instalacji elektrycznej po uderzeniu w brzozę – poinformowali przedstawiciele prokuratury wojskowej. Prokuratorzy nie kwestionują więc awarii zasilania, tyle że jako jej przyczynę podają zderzenie samolotu z brzozą, które według nich spowodowało urwanie skrzydła. Warto więc wyjaśnić, że żadna prądnica ani żaden akumulator Tu-154M zapewniający zasilanie awaryjne nie znajdują się w skrzydłach, więc urwanie fragmentu tej części nie mogło spowodować awarii trzech niezależnych od siebie zasilań. Można to wyczytać w instrukcji „Wyposażenie elektryczne samolotu Tu-154 M, część I”, wydanej przez Zarząd Główny Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji, Dział Bazy Szkoleniowej, gdzie graficznie przedstawiono rozmieszczenie zasilania prądem zmiennym, stałym, w tym awaryjne. Wojskowi doskonale o tym wiedzą. Dlaczego więc formułują tak absurdalne wnioski? Całość tekstu w najbliższym numerze “Gazety Polskiej”. W numerze specjalny dodatek o Smoleńsku Pal sześć brzozę, ale o co rozbił się cały kadłub 90 tonowego samolotu? Samochód o wadze 1 tony przy upadku ze skarpy, nie rozrywa się na fragmenty a część kierowcy nie wyparowuje w powietrze! Gość Dobre pytanie!!!! O ziemię nie bo byłby ślad, krater, rów, etc, o brzozę, drzewa nie bo ich tam nie było tylko rachityczne pojedyncze drzewka i krzewy. Więc co spowodowało, rozpad i wyparowanie, dematerializację 2/3 ze 55,3 ton samolotu,???np. foteli, etc. Na to raport MAK, jego kopia Millera nic nie wspominają, dlaczego? jakby ten samolot był z tektury, plasteliny, etc. Wiesław P. (nv) _________________ link. http://www.granagieldzie.pl/viewtopic.php?f=34&t=297&sid=5d9365e1e6cffe5d44075b49cb991589&start=1770

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Kto jest winien ich śmierci? Komisja ministra Jerzego Millera, broniąc rosyjskiej tezy obarczającej winą polskich pilotów o spowodowanie katastrofy, nie cofnęła się przed manipulacją danymi technicznymi i zaprzeczyła ustaleniom polskich prokuratorów. Prokuratorzy ci potwierdzili, że układ zasilania Tu-154M 101 przestał działać 15 m nad ziemią. Jerzy Miller, nie mając żadnych dowodów, nie zawahał się zrzucić winy na załogę samolotu, pominął zaś całkowicie winę własną i premiera Tuska. Na konferencję w sprawie śmierci elity polskiego państwa, w tym prezydenta, przeznaczono tyle czasu, ile na sprawę Orlików. W dodatku mimo protestów dziennikarzy, którzy mieli jeszcze wiele pytań, skrócono jej czas. Gdy dziennikarze „Gazety Polskiej” zaczynali być za bardzo dociekliwi, wyłączano im mikrofon i ignorowano ich kolejne pytania. Członek komisji, płk Robert Benedict, odpowiadając na pytanie dziennikarza „GP”, do końca bronił fałszywej tezy, że samolot aż do chwili uderzenia w ziemię był całkowicie sprawny. Gdy spytaliśmy, czy w takim razie myli się komisja MAK, która w raporcie stwierdziła, że główny komputer pokładowy przestał działać około 15 m nad ziemią, wówczas „niewidzialna ręka” wyłączyła mikrofon, a kierująca konferencją rzecznik ministra Millera, Małgorzata Woźniak, natychmiast przekazała głos dziennikarzowi w przeciwnej części sali. Czego bali się Miller i Tusk? Nie mogliśmy się dowiedzieć, czy komisja stwierdzając, że nie użyto materiałów wybuchowych konwencjonalnych, chemicznych i jądrowych, posiada potwierdzające to ekspertyzy, a jeśli tak, to jakie? Czy uzyskała je, badając wrak, czy też w inny sposób? I czy komisja badała, a jeśli tak, czy ma odpowiednie analizy dotyczące użycia wobec Tu-154 broni niekonwencjonalnej? Pytania te były o tyle zasadne, że dzień wcześniej poznaliśmy wynik ekspertyzy amerykańskiego fizyka, dr. Kazimierza Nowaczyka z Uniwersytetu Maryland, który od wielu miesięcy pracuje nad danymi amerykańskimi z przyrządów Tu-154M 101. Stwierdził on, że przyczyną katastrofy były „dwa wielkie wstrząsy”, które miały charakter zewnętrzny w stosunku do mechanizmu samolotu, nie zaś uderzenie w brzozę. Wstrząsy te miały siłę odpowiadającą pięciokrotności przyciągania ziemskiego. Naukowiec stwierdził to na podstawie zarejestrowanych parametrów lotu. Po interwencji dziennikarza „Gazety Polskiej” u rzecznik MSWiA Małgorzaty Woźniak obiecała ona na zakończenie konferencji dopuścić dziennikarza do głosu, jednak tego nie zrobiła. Skoro badanie przyczyn katastrofy było transparentne i nie budzi zastrzeżeń rządu, z jakich powodów premier Donald Tusk i szef komisji wyjaśniającej jej przyczyny, Jerzy Miller, tak obawiali się pytań niektórych dziennikarzy? Czy z tego samego powodu, dla którego wśród 45 tzw. zaleceń profilaktycznych zawartych w raporcie jest tylko jedno (!) skierowane do Federacji Rosyjskiej? Brzmi ono zresztą wyjątkowo ogólnikowo: „Rozważyć możliwość uzupełnienia AIP FR i WNP [zbiór informacji powietrznej Federacji Rosyjskiej i Wspólnoty Niepodległych Państw – przyp. „GP”] o informacje określające sposób planowania i wykonywania lotów poza przestrzenią sklasyfikowaną, w tym procedurę pozyskiwania niezbędnych informacji”. Raport z sufitu Działalność komisji Millera jest pod względem prawnym nieważna, a więc jej opracowanie ma wyłącznie charakter poznawczy. Zgodnie bowiem z ustawą, jeśli katastrofa wydarzy się za granicą kraju, komisje wypadków lotniczych lotnictwa państwowego są powoływane tylko w dwóch przypadkach: gdy kraj, na którego terenie doszło do wypadku, zwróci się do Polski z propozycją, byśmy to zbadali (co – jak wiadomo – nie miało miejsca), albo gdy możliwość zbadania przez RP wypadku jest przewidziana w porozumieniu międzynarodowym łączącym Polskę z tym państwem. To, z chwilą rezygnacji premiera Tuska z zastosowania porozumienia polsko-rosyjskiego z 1993 r., stało się niemożliwe. Mimo tych prawnych uwarunkowań wyniki prac komisji mogłyby się przyczynić do ustalenia prawdy o katastrofie – oczywiście pod warunkiem, że opierałyby się na faktach i oryginalnych dowodach. Tymczasem komisja pod przewodnictwem Jerzego Millera jest chyba jedyną w świecie, która badała katastrofę bez posiadania kluczowych dowodów. Nie powinna ona napisać żadnego raportu, gdyż kluczowe dowody rzeczowe i dokumenty były dla jej członków nieosiągalne. Nie sprowadzono do Polski i nie przebadano w polskich placówkach naukowo-badawczych ani wraku, ani oryginałów czarnych skrzynek. A ustalenia krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, gdzie badano zapisy (nie oryginały) czarnych skrzynek, albo utajniono, albo nie pasowały do tezy komisji, bo raport o nich nie wspomina. Co zaskakujące, zapisy rozmów w kokpicie oparto na ustaleniach Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego, choć badaniem nagrań przez wiele miesięcy z sukcesami zajmowała się placówka krakowska. Komisja nie posiadała części dokumentów z przeprowadzonych jakoby w Rosji sekcji zwłok, nie wyjaśniła też różnic i sprzeczności z ich identyfikacji. W raporcie nie ma także załącznika – wyników badań polskich archeologów. Z jakich powodów, nie wyjaśniono. Specjaliści Millera przez 15 miesięcy nie zdołali ustalić, co się stało z jednym z kluczowych dowodów w sprawie – nagraniem wideo z wieży w Smoleńsku, na którym czarno na białym byłoby widać, co naprawdę działo się tam przed katastrofą (zapis w tajemniczy sposób został utracony, a Rosjanie stwierdzili w raporcie MAK, że „analiza wykazała brak wideozapisu z powodu skręcenia przewodów pomiędzy kamerą a magnetowidem”). Eksperci ministra nie dociekali też, dlaczego dziwnym trafem nie odnaleziono na miejscu katastrofy – choć nie była to przepastna głębia oceanu – rejestratora lotu K3-63. Na str. 62 raportu Millera napisano, że „rejestrator K3-63 jest rejestratorem eksploatacyjnym przeznaczonym do rejestracji parametrów: czasu, wysokości barometrycznej, prędkości przyrządowej, przeciążenia normalnego (pionowego). Zapisane dane wykorzystywane są do wykonania szybkiej analizy parametrów lotu, kiedy nie ma dostępu do urządzeń umożliwiających analizę parametrów z systemu MSRP lub rejestratora ATM-QAR”. Rejestrator K3-63 nie został odnaleziony, choć ma większe rozmiary niż inne rejestratory i skrzynka ATM, i powinien znajdować się w opancerzonym zasobniku pod podłogą w kabinie pasażerskiej. W raporcie nie ma nic o losie zdjęć satelitarnych z 10 kwietnia 2010 r., które dostaliśmy już na początku śledztwa od Amerykanów. Fotografie te, krążąc między polskimi służbami specjalnymi a prokuraturą, w niewyjaśniony dotychczas sposób znikły. Do raportu nie załączono również pełnych stenogramów rozmów z kokpitu, wiele miesięcy temu odczytanych przez polskich ekspertów. W wyniku tego zaniedbania światowa opinia publiczna w dalszym ciągu będzie poznawać prawdę o katastrofie smoleńskiej, czytając uderzające w śp. Prezydenta zdania, które zostały wymyślone przez Rosjan, jak np. „On się wkurzy, jeśli...”. Te wszystkie brakujące elementy nie były, jak widać, przeszkodą dla komisji Millera, by wydać ostateczną opinię o katastrofie. Na czym zatem polegały badania komisji? Minister Miller to wyjaśnił. Podczas prezentacji przyczyn katastrofy powiedział, że „poszczególne analizy zostały wykonane na podstawie wizualnej obserwacji stanu urządzeń”. CDN.........

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

forfiter od kiedy to za Pana Boga uważasz Putina i jego "PO-lskich" pomagierów? ptanoc ...zwiększ dawkę leków albo dwa razy zastrzyk .... nie ......daj się najlepiej uśpić bo już z tego nie wyjdziesz, żal PL

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Organizacja lotu tzn nieprawidłowości nie miały wpływu na katastrofę. A więc głowa Arabskiego spokojna. Więc chociaż tu, na anonimowym blogu, spróbujmy przepowiedzieć jakie pytania usłyszy Tomasz Arabski, szef kancelarii Prezesa Rady Ministrów, od jakiegoś hipotetycznego pytającego, w hipotetycznym czasie, po rygorem hipotetycznej odpowiedzialności karnej: 1. Czy uważa się pan za osobę kompetentną i zdolną do wykonywania obowiązków urzędnika Rzeczpospolitej? 2. Czy kiedykolwiek współpracował pan z organami organami wywiadu cywilnego i wojskowego bądź kontrwywiadu? 3. Czy utrzymywał pan nieformalne kontakty ze służbami wywiadowczymi państw trzecich? 4. Jakiej treści wiadomość tekstową otrzymał pan 23 grudnia 2009 roku od pana nieżyjącego pracownika – Grzegorza Michniewicza? 5. Kogo poinformowała pan o jej treści po jego śmierci i w jakiej formie pan to zrobił? 6. Czy przekazał pan treść tej wiadomości prokuraturze prowadzącej czynności sprawdzające w tej sprawie? 7. Czy jest panu znana treść porozumienia w sprawie wojskowego specjalnego transportu lotniczego, podpisanego 18 lipca 2005 r.? 8. Czy jest panu znany nastepujący fragment tego porozumienia: „Przewóz osób uprawnionych do korzystania z wojskowego specjalnego transportu lotniczego wykonują w ramach służby publicznej statki powietrzne jednostki wojskowej wyznaczonej przez Dowódcę Sił Powietrznych. (…). Koordynatorem realizacji Porozumienia jest Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów”? 9. Czy to pana podpis widnienje na dokumencie z 14 października 2008 roku przekazanym szefowi Kancelarii Prezydenta RP piotrowi Kownackiemu? 10. Czy w dokumencie tym użył pan sformułowania: „jako Koordynator realizacji Porozumienia w sprawie wojskowego transportu lotniczego z dnia 15 grudnia 2004 roku informuję, iż na podstawie zawiadomienia o potrzebie wykorzystania wojskowego specjalnego transportu lotniczego na trasie Warszawa – Szczecin – Warszawa w dniu 14 października 2008, zgodnie z par.7 ust 6 przedmiotowego Porozumienia sporządzone zostało zamówienie na jego realizację.”? 11. Czy pomiędzy październikiem 2008, a kwietniem roku 2010 nastapiły jakieś, znane panu, zmiany w regulacjach dotyczących procedur stosowanych przy koordynacji przewozów osób uprawnionych do korzystania z wojskowego specjalnego transportu lotniczego, a jeżeli tak, to jakie i na podstawie jakich aktów prawnych? 12. Czy znana jest panu decyzja Nr 184 Ministra Obrony Narodowej z 9 czerwca 2009 roku w sprawie wprowadzenia do użytku w lotnictwie Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej „Instrukcji organizacji lotów statków powietrznych o statusie HEAD” wraz z załącznikiem? 13. Czy znany jest panu rozkaz nr 135/Oper/SP szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego z dnia 5 lutego 2008 r. w sprawie wykorzystania transportu powietrznego do przewożenia kierowniczej kadry jednostek wojskowych Sił Zbrojnych RP? 14. Czy znane jest panu pismo wiceministra Spraw Zagranicznych Andrzeja Kremera doWładysława Stasiaka, szefa Kancelarii Prezydenta RP z dnia 23 lutego 2010, a szczególnie ten jego fragment:„W nawiązaniu do rozmów (…) pozwolę sobie ponownie potwierdzić Panu Ministrowi, że zgodnie z coroczną tradycją Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizuje w dniu 10 kwietnia 2010 roku wyjazd oficjalnej delegacji polskiej na coroczne uroczystości w Katyniu z okazji przypadającej w tym roku 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Do udziału zaproszeni są przedstawiciele środowisk rodzin katyńskich, duchowieństwa, Wojska Polskiego oraz innych grup społecznych i instytucji. Mając powyższe na uwadze, zwracam się do Pana Ministra z uprzejmą prośbą o ostateczne potwierdzenie gotowości Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej do uczestniczenia w tych uroczystościach i przewodniczeniu delegacji polskiej. Ze względu na konieczność pilnego podjęcia szeregu przedsięwzięć logistycznych niezbędnych do sprawnego zorganizowania wyjazdu delegacji, uprzejmie proszę Pana Ministra o niezwłoczne udzielenie odpowiedzi”? 15. Czy może pan skomentować sejmową wypowiedźszefa Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusza Szeląga: „koordynatorem organizacji ‘specjalnego transportu lotniczego’ jest szef kancelarii premiera. To szef kancelarii otrzymuje zamówienia od uprawnionych podmiotów i zawiadamia o nich Dowództwo Sił Powietrznych.”? 16. W jakim celu udał się pan do Moskwy w styczniu 2010 roku? 17. Jaki był przebieg tej wizyty? 18. Czy była to wizyta służbowa? 19. Czy podczas tej wizyty spotykał się pan z ambasadorem tytularnym w Moskwie Tomaszem Turowskim? 20. Jaki był przebieg pańskiej wizyty w Moskwie 17 i 18 marca 2010 r? Czy konsultował pan swój wyjazd zMariuszam Handzlikiem, podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta? 21. Na podstawie jakich procedur odbył pan dwugodzinne spotkanie z przedstawicielami służb rosyjskich poza terenem polskich placówek dyplomatycznych w Moskwie? 22. Kto zapraszał pana na to spotkanie i w oparciu o jakie procedury? 23. Z kim imiennie spotkał się pan 17 marca w jednej z moskiewskich restauracji? 23. Czego dotyczyło to spotkanie? 24. Komu przekazał pan notatkę służbową z tego spotkania i kiedy ją pan sporządził? --------- http://hekatonchejres.salon24.pl/312400,mur

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Prawie wszystkie daty ogłoszenia raportu Millera [gugulskim.salon24.pl/] Nie przed uzyskaniem wszystkich materiałów od strony rosyjskiej (Jerzy Miller, 8 czerwca 2010 r., 57 posiedzenie Senatu RP) Przed uzyskaniem wszystkich materiałów od strony rosyjskiej (Jerzy Miller, 24 września 2010 r.) Przed końcem 2010 r. (Jerzy Miller, 24 września 2010 r.) Tuż po rozpoczęciu 2011 r. (Jerzy Miller, 24 września 2010 r.) Jeszcze w lutym 2011 r. (Donald Tusk, 19 stycznia 2011 r., 83 posiedzenie Sejmu RP) Z końcem lutego 2011 r. (Donald Tusk, 19 stycznia 2011 r., 83 posiedzenie Sejmu RP) Trochę dłużej niż z końcem lutego 2011 r. (Donald Tusk, 19 stycznia 2011 r., 83 posiedzenie Sejmu RP) Kilka dni później niż z końcem lutego 2011 r. (Jerzy Miller, 19 stycznia 2011 r., 83 posiedzenie Sejmu RP) Kilka dni po 2 lutego 2011 r. (Jerzy Miller, 19 stycznia 2011 r., 83 posiedzenie Sejmu RP) Kilka dni po 9 lutego 2011 r. (Jerzy Miller, 19 stycznia 2011 r., 83 posiedzenie Sejmu RP) A jednak z końcem lutego 2011 r. (Donald Tusk, 19 stycznia 2011 r., 83 posiedzenie Sejmu RP) Kompletny raport kilka tygodni po 19 stycznia 2011 r. (Donald Tusk, 19 stycznia 2011 r., 83 posiedzenie Sejmu RP) Około 23 marca 2011 r. (Jerzy Miller, 9 lutego 2011r.) W czerwcu (Donald Tusk, 7 czerwca 2011 r.) Tak szybko jak to tylko możliwe (rzeczniczka Jerzego Millera, 14 czerwca 2011 r.) A jednak w czerwcu (Donald Tusk, 14 czerwca 2011 r.) Błyskawicznie po czerwcu 2011 r. (Donald Tusk, 7 czerwca 2011 r.) Zanim rozpocznie się ta jatka kampanii wyborczej (Donald Tusk, 7 czerwca 2011 r.) Między 1 a 9 sierpnia 2011 r. (Jerzy Miller, 21 lipca 2011 r., przed godz. 12.03) 29 lipca, ale tylko prezentacja raportu, a nie jego publikacja (Donald Tusk, 21 lipca 2011 r., między godz. 12.03 a godz. 18.21) 29 lipca i jednak cały raport, a nie tylko jego prezentacja (Paweł Graś, 21 lipca 2011 r., między godz. 18.21 a godz. 20.43) 29 lipca 2011 r. i jednak cały raport, a nie tylko jego prezentacja, ale bez kompletu załączników i bez protokołu zawierającego dodatkową dokumentację techniczną (Donald Tusk, 22 lipca 2011 r.) To jest wiarygodność tego NIE-rządu :D :D :D

2011-05-19 08:25:40
,, Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”

Fałszerstwa i kłamstwa o winie Polaków Polscy piloci zostali najprawdopodobniej zmyleni potrójnie! - pierwsze najłatwiejsze zmylenie techniką meaconing - to pozycja samolotu z GPS - drugie zmylenie to pozycja samolotu według sfałszowanego sygnału z podstawionej mobilnej radiolatarni NDB - trzecie najważniejsze zmylenie to zmylenie z wieży kontrolnej - dwóch kontrolerów sterowanych przez pracownika służb specjalnych mającego stały kontakt z centralą w moskwie podawało mylną spreparowaną pozycję i wysokość samolotu. według ekspertów Rosjanie przekleili też scieżkę dźwiękową aby usunąć rozmowy pilotów wyłączających autopilota (sterującego opadaniem) w celu zapoczątkowania wznoszenia. Załoga nie miała zamiaru lądować! - chciała odejść na drugi krąg! - po zejściu do przepisowej 100 metrów padła komenda majora Arkadiusza Protasiuka -odchodzimy-, potwierdzona przez drugiego pilota Roberta Grzywnę. Samolot jednak nie reagował i spadał dalej. Na wysokości 15 metrów nastąpiła awaria (eksplozja?) pozbawiająca samolot zasilania elektrycznego i sterowności oraz odchylając samolot od kursu w kierunku na las. Pomimo to prawdopodobnie samolot chociaż pokiereszowany ale w całości osiadł na Bagnie. Najprawdopodobniej po 10 sekundach nastąpiła druga eksplozja potężnej bomby próżniowej powodując masakrę samolotu. Ci nieliczni co przeżyli zostali prawdopodobnie dobici strzałami przez specjalny odział rosyjskich służb specjalnych. Tuszowanie prawdy trwa do dzisiaj. Pełny, oryginalny zapis wszystkich trzech czarnych skrzynek nie został opublikowany do dzisiaj, a ich papierowe protokoły mają kilka wykluczających się wersji. Wyniki sekcji zwłok ofiar trzymane są dalej w tajemnicy podobnie jak część rozmów na wieży. Najważniejszy dowód wrak samolotu Rosjanie niszczyli tnąc nożycami, rozbijając młotami, rozrywając koparką i wystawiając na atmosferyczną korozję. Wspomaganie Rosjan przez ekipę Tuska poprzez matanie i szkalowanie polskich pilotów zaczęło się jeszcze w dniu katastrofy a osobom bezpośrednio zamieszanym w tą gigantyczną tragedię narodu polskiego zamknięto usta awansami i nagrodami. Polak-Prawnik (nv) + Cyniczna gra Millera. Wreszcie Miller był łaskaw potwierdzić fakt, który dla społeczeństwa był wiadomy już 10 kwietnia 2011 r. wbrew jego wcześniejszym kłamstwom. Lot TU-154M Nr.101 był lotem wojskowym, a więc bezpośrednią przyczyną doprowadzenia do katastrofy lotniczej, było nie zamknięcie lotniska przez kontrolerów lotów w Smoleńsku. - dlaczego nie zamknęli lotniska, choć było to obowiązkiem obsługi lotniska wojskowego sprowadzającego wojskowy samolot, - dlaczego świadomie poprowadzili samolot do wąwozu, poprzez podawanie pilotom fałszywych danych o ścieżce i kursie, - co się wydarzyło 15-18 m nad ziemią kiedy przestało działać zasilanie, dlaczego zatajono nagrania rejestratora i video z szopy, eufemistycznie zwanej wieżą kontroli lotów, - dlaczego logika w Moskwie wywarła presje na kontrolera lotów, aby ten za wszelką cenę sprowadził samolot do wysokości 100m kiedy warunki pogodowe na to nie pozwalały, - dlaczego nie pozwolono na przeprowadzenie akcji ratowniczej, - dlaczego alarm ogłoszono dopiero po około 15 min od upadku samolotu. jana (nv link: http://www.granagieldzie.pl/viewtopic.php?f=34&t=297&sid=c0f19ad79763418ed94b7ab824c7e50d&start=1750

2011-05-19 08:25:40
Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]