SignumLupus
Komentarze do artykułów: 285
Do popełnienia samobójstwa potrzebna jest zdrowa dawka strachu przed życiem. Powinni to zacząć reklamować. 'Boisz się życia?! Popełnij samobójstwo!'.
Nie wystarczy jedna zasada wzajemnego poszanowania wolności? Po co wymyślać jakieś dodatkowe obwarowania? Przecież to nic nie zmienia. Nie żyje się przecież ludziom łatwiej nawet z nie wykluczającymi się prawami. No i dalej jest to czysto subiektywny pogląd. Ty stosujesz te, które według Ciebie stoją na straży wolności. Dla mnie jest tylko jedna. Wzajemne poszanowanie. Nie trzeba nic więcej. Wiem, jestem idealistą, ale uważam, że każdy człowiek dobrze wie co ma robić, a nie robi tego, ponieważ został inaczej nauczony drogą wychowania, do czego innego jest przyzwyczajony.
Miszmasz / kribes, 100lec, ktoś kiedyś wymyślił słowo 'woda', za każdym razem gdy go użyjesz, kopiujesz. Ktoś wymyślił słowo 'przykład', ta sama sytuacja. Ktoś znowu wymyślił związek 'spaść z księżyca' i przy każdym użyciu kopiujesz go. Nie trzeba siedzieć cały czas przy kompie i internecie, żeby do tego dojść. Kolejna rzecz, ludzi jest co prawda dużo,... ale o tym terrorist już wspomniał. Zanim zaczniesz się rzucać, że ktoś kopiuje teksty, znajdź tekst, który został skopiowany. Chyba, że lubisz pokrzyczeć bez poparcia. Hm... chyba nawet o tym jest ten tekst. O ironio!
Dlaczego? Ponieważ, chyba że rozumiesz to inaczej, mówię o 'obiektywnym dobrze' i 'obiektywnym źle'. Jeśli jesteśmy przy niebie, to jeśli weźmiesz ileś tam osób, może nawet całą ludzkość i zapytasz jaki niebo ma kolor, to odpowiedzią będzie jeden z odcieni niebieskiego. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę zabicie kogoś, to dla jednych jest to tragedia, dla innych święto, dla innych coś zupełnie normalnego. To już zależy od wychowania. Nie ma czegoś takiego jak obiektywne pojęcia dobra i zła. Właśnie o to mi chodzi. Dlatego coś takiego jak dobro i zło nie istnieje. Jeśli jesteś świadom konsekwencji swoich czynów, to dobrze, tak użyłem tego słowa. Uważasz, że zasady stoją na straży wolności, to czemu uznajesz tylko te, które mają dla Ciebie znaczenie, które Ty uważasz za właściwe? Jeżeli każdy tak będzie robił to przecież zapanuje anarchia. Rzeczywiście, czepiam się nazewnictwa i słów. Nie wiem, czy celowo to napisałeś w ten sposób, żeby złapać mnie w pułapkę.
Mnie też ominęło. Niestety rozczarowań ciąg dalszy, ponieważ obraźliwa treść była skierowana do mnie, a przynajmniej tyle się dowiedziałem.
Takie epitetowanie, bez poparcia argumentami, może poza jednym 'bo ja tak powiedziałem / powiedziałam i już!', jest bardzo popularne. Ma to chyba związek, poza anonimowością oczywiście, z nierozwiniętą zdolnością do wyrażania siebie, która to ekspresja kończy się na tupaniu nogami i wykrzykiwaniu sloganów, które gdzieś się kiedyś usłyszało czy też przeczytało w podobnej sytuacji. Aczkolwiek trzeba oddać takim osobom jedno. Są na tyle sprytne, że potrafią zastosować to w praktyce.
Miszmasz, z Twoim pisaniem nie broń lepiej języka polskiego. Nie mam pojęcia co chciałeś przekazać w komentarzu nr 4.
Anoreksja ma, moim zdaniem oczywiście, podstawy nie tyle psychologiczne, co społeczne. Chłopak jak szuka dziewczyny, mężczyzna kobiety, patrzy na figurę. W tej chwili funkcjonuje model szczupłej dziewczyny, kobiety. Panie chcą się w ten model wpasować i jak widać zdarza się wpaść w skrajność. Nie wiem jaki to był okres w sztuce, ale kiedyś funkcjonował ideał piękna, gdy kobiety miały bujne kształty. Zapomniałem jak się nazywał. Ale pamiętam fragment filmu o zabójczych pomidorach. Kiedy szczupła kobieta, mająca pulchną siostrę, skarży się przyjezdnemu, przystojnemu chłopakowi, któremu się podoba, że ona nie znajdzie partnera, bo jest za chuda.
Nie do końca cheffos. Aczkolwiek mam coś z tym uciekaniem. Nie tylko od nazewnictwa. W każdym razie. Jeśli zrobisz coś 'dobrze', świetnie wiesz, co robić, nie szkodząc innym. Jednakże, robisz coś 'źle', krzywdzisz innych. Nagle zdajesz sobie sprawę z tego co robisz i przestajesz. Robiąc komuś krzywdę zrozumiałeś, że postępujesz źle i teraz możesz to zmienić. Rozwijasz się. I ostatecznie wychodzisz na swoje. Co jeśli robisz krzywdę i jesteś przekonany, że mu pomagasz? Ograniczasz jego wolność różnymi zakazami i nakazami, które jak najbardziej funkcjonują w społeczeństwie. Każdy powie, że robisz dobrze. Jednak zabierasz komuś wolność wyboru. Nie ma działań dobrych i złych. Są po prostu działania, które pomagają się rozwijać i poznać siebie. Tak samo świat nie jest dobry i zły. Jest neutralny i pozwala wyciągać to co w nim najlepsze i to co w nim najgorsze. Jeśli coś nazywasz dobrem albo złem, odbierasz sobie możliwość poznania siebie. Żyjesz schematem i nie wyciągasz wniosków, nie rozwijasz się.
Paliłem kiedyś matę ścienną. Strasznie dymiło.
Albo głód wiedzy, czy też pożądanie mądrości. A może po prostu nie wypił czwartej porannej kawy.
Wyobrażam je sobie jako życie bez poczucia winy, bez osób, które mówią mi jak należy, a jak nienależy postępować. Życie wolne od wszelkich ograniczeń zewnętrznych, przykazów, zakazów, nakazów. Życie w pełni wolne. Dodam w tym miejscu, że wolność kończy się w momencie, gdy chcesz ograniczyć wolność kogoś innego. Więc można żyć i cieszyć się wolnością, nie wchodząc w konflikty z innymi. Za zdaniem, żeby nie robić innym czego nie chcielibyśmy na sobie doświadczyć, idzie coś jeszcze. Nawet orzytoczyłem je w komentarzu. Jeśli ograniczysz czyjąś wolność, licz się z tym, że ktoś twoją ograniczy. Nie trzeba żadnego dobra i zła, żeby wiedzieć, co robić. Jeśli masz świadomość, że to co zrobisz wróci spowrotem, żyjesz tak, żeby nie ograniczać innych. Potrzebny jeszcze jakiś podział? I, tak, chcę, żeby tak było. Póki co żyjemy w świecie dobra i zła od dłuższego czasu i jak widać nie zdaje to egzaminu.
Ja też miałem taką nadzieję. W sumie dalej masz okazję. Napisałem jak to wygląda od innej strony. Swoją widziałeś, znasz, do dobra i zła jesteś przyzwyczajony, w dobro i zło wierzysz. Uważasz, że się mylę, to w porządku. W sumie dowiedziałeś się pewnej rzeczy. Jak napotkasz inny punkt widzenia, różny od wpojonego Ci przez lata, nie zgodzisz się z nim i jeszcze zarzucisz, że nie dowiedziałeś się czegoś nowego. Nie mam zamiaru Cię przekonywać, ani tłumaczyć tego co napisałem. Właściwie nie mam zamiaru tłumaczyć Ci czegokolwiek. Ja mogę jedynie coś Ci zasugerować. Od Ciebie zależy co Ty z tym zrobisz. Choć już chyba podjąłeś decyzję.
Po kolei. Jeśli chodzi o nicki, to nic mi o tym nie wiadomo. PO drugie, sumienie jest tylko pojęciem. Nie jest częścią człowieka. Pojęcie to zostało wymyślone jakiś czas temu i z nieznanych mi powodów zostało przyjęte i zaakceptowane. Jest jednak zwykłym narzędziem kontroli, ale nie ludzi nad sobą, tylko ludzi nad ludźmi. Jeśli jesteśmy póki co przy tym co dobre i złe, to jak się mają te pojęcia do wymuszania u ludzi poczucia winy za coś co zrobili, a co przez kogoś jest uznane za złe? Bo przecież taka jest rola sumienia. Człowiek ma wyrzuty, bo coś zrobił źle. Tylko kto powiedział, że to coś jest złe? DALEJ, dziecko nie wie co to dobro i zło, bo jak można coś takiego w mniejszym, albo większym stopniu rozróżniać? PO DRUGIE, może rzeczywiście się czepiłem. Dobro i zło ma się nijak do tego, co napisałem. PO TRZECIE, od bardzo dobrej znajomej. Możliwe, że nieco sparafrazowałem tekst, ale przekaz zachowałem. Poza tym, jakie ma znaczenie to, jak zdanie brzmi? Myśleć nie mam zamiaru. Bo z myślenia różne dziwne rzeczy wychodzą.
Miszmasz, przykro mi Cię rozczarować, ale przynajmniej jeśli o mnie chodzi, mylisz się. Ja nie mam sumienia. Nie miałem go też jako dziecko. Dziecko nie zna tych pojęć. Dziecko pojęć dopiero się uczy. Wie, co należy robić, ale później i tak wszystko sypie się przez nauki.
Ale się czepiasz tych słów. Co Ci to daje? Życie jest przez to barwniejsze? Lepsze? Łatwiejsze? Jeśli nie umiesz żyć bez podziału na dobro i zło, to w porządku. Pamiętaj jednak, że pojęcia są bardzo względne.
Gruszka, a myślisz, że czemu to napisał w ten sposób?
Nie mam zamiaru przepychać się z przykładami. Jednakże mam wrażenie, że nie doczytałeś tekstu do końca. Nawet pogrubiłem ten fragment.
Dziecko nie zna pojęcia dobra i zła i świetnie sobie radzi z życiem. Dopiero kiedy na skutek wychowania zostają mu wpojone te zasady zaczynają się komplikacje. Nazwanie czegoś nie determinuje istnienia. Funkcjonowanie bez pojęć dobra i zła jest możliwe. Jesteś jednak cheffos tak do nich przyzwyczajony, że po prostu sobie tego nie wyobrażasz. Kiedyś przez lata wierzono, że przestrzeń międzygwiezdną wypełnia substancja zwana 'eter'. Nie pomogło to jednak eterowi zaistnieć.
Nie, że jest łatwiej, tylko wszyscy są do tego tak przyzwyczajeni, że przestali to robić świadomie.